MIĘDZY STERYLNOŚCIĄ A CZUŁOŚCIĄ
Borja Gonzalez, autor naprawdę świetnego w swej dziwności komiksu „The Black Holes” po dwóch latach powraca na polski rynek z nowym projektem. I znów oferuje nam smakowite połączenie opowieści obyczajowej, fantasy, realizmu magicznego i specyficznego horroru. A wszystko zmiksowane w dziwną, czasem sterylnie chłodną, a czasem czułą wręcz opowieść dla fanów nietypowych dzieł komiksowych.
Teresa prowadzi księgarnię. Okultystyczną księgarnię. I Teresa przywołuje demona. Demon ma spełnić jej życzenie, problem w tym, że Teresa nie ma najmniejszego pojęcia, czego właściwie by chciała. Tak oboje, obie właściwie, bo demon, kochający anime demon, nazywa się Laura, skazane zostają na swoje towarzystwo. A przy okazji angażują się w wyjaśnienie tajemniczych zaginięć, jakie mają miejsce w okolicy…
Borja Gonzalez to twórca specyficzny. Jego komiksy można zakwalifikować do szeroko pojmowanego realizmu magicznego, gdzie co zwykłe i niezwykłe egzystuje obok siebie. W zwyczajny sposób? I tak, i nie, w jego powieściach graficznych wszystko zawsze jest dziwne, nie do końca określone, balansujące na styku różnych światów, estetyk, gatunków czy wytyczonych granic, które rozmywają się w swobodny sposób. I mnie to kupuje.
Jaki jeszcze jest ten komiks? Można powiedzieć, że dziwny, dziwaczny, zgodzę się z tym, ale przede wszystkim dla mnie jest to komiks sterylny. Gonzalez nie operuje tu jakimiś silnymi emocjami, wszystko na tym polu wydaje się wycofane, obce wręcz. Album bywa ciepły, bywa nostalgiczny, emocje wywołać potrafi, ale przede wszystkim jest takim właśnie sterylnym dziełem, bardziej ukazującym nam treść i dane czynności, niż wnętrza bohaterów. Brak twarzy u każdej z jego postaci, a co za tym idzie brak mimiki, dobrze się w to wszystko wpasowuje, chociaż jednocześnie autor dobrze potrafi samymi gestami, ułożeniem ciała i tym podobnymi zabiegami oddać to, co czują postacie.
Ale ten mur oddzielający to, co emocjonalne, od tego co mechaniczne wręcz, wcale nie burzy odbioru całości i czerpania przyjemności. Może wywoływać pewien dyskomfort, ale jak najbardziej pożądany. Gonzalez nie rozpisuje się nadmiernie, pozwala nam samodzielnie kroczyć ścieżką opowieści i odbierać ją według własnego uznania. A do tego serwuje nam znakomite, mocno czerpiące z prac Mike’a Mignoli ilustracje, które wpadają w oko, mają swój urok, klimat i nastrój i naprawdę potrafią zrobić wrażenie, dobrze zresztą oddając dziwność i sterylność samej opowieści.
Nie jest to oczywista lektura, nie jest też dla każdego. Jednych zachwyci, innych rozczaruje, wątpię jednak by któryś czytelnik przeszedł obok niej obojętnie. Mnie kupił, tak samo jak „The Black Holes”, dostarczyła dobrej zabawy w wyśmienitej oprawie i jeśli podobał Wam się poprzedni album Gonzaleza, albo lubicie takie dziwne historie, polecam Wam rzecz z czystym sumieniem.
|
autor recenzji:
wkp
04.06.2022, 06:15 |