REGE W BARDO
Chore relacje między państwem a kościołem. Stosująca zamordyzm władza. Ale i - na szczęście - zwiększające swą świadomość społeczeństwo. Nie, to nie Polska. To tylko kolejna odsłona komiksowego "Bardo".
Serii, którą tworzą Daniel Odija i Wojciech Stefaniec. Swą opowieść panowie zaplanowali sobie na cztery rozdziały. Przed nami trójka – zatytułowana „Rege”. Dla niewtajemniczonych. W dwóch poprzednich tomach – to „Stolp” (właśnie został wznowiony) oraz „Rita” – autorzy zabrali nas do psychodelicznego, narkotycznego miasta Bardo. W "Stolpie" weszliśmy już w środek ich świata. Poznaliśmy w nim tytułowego bohatera (swoje imię wziął od niemieckiej nazwy miasta Słupsk). Łowcę nr 49 zajmującego się poszukiwaniem dzieciaków. Gościa, którego przed sześcioma laty zostawiła kobieta - Rita. Poznaliśmy też transpłciowego artystę Rege, który na każdą okazję ma inną maskę. Poznaliśmy wreszcie miasto. Mroczne, duszne, zakwaszone. Zetknęliśmy się z jego głowami - Naczelnym i doktorem Majndem odpowiedzialnym za najważniejsze projekty naukowe. To chemia antygrzybowa, sztuczne jedzenie, ale też klonowanie i badania, które na powrót sprawiłyby, że w Bardo zaczną rodzić się dzieci. Od dekady bowiem nie pojawił sie tu ani jeden nowy, mały człowiek... Podobnie było w "Ricie", gdzie kontynuowaliśmy wędrówkę przez kwaśne Bardo. Miasto, gdzie obok miejsca dla elit istnieją slamsy. Gdzie obok ludzi wędrują klony a wszystko kontroluje jedyna, słuszna władza.
W "Rege" mamy i wycieczkę w przeszłość, i kontynuację dotychczasowej linii czasowej. Dzięki pierwszemu zabiegowi Odija może pokazać jak w ogóle doszło do chorej stuacji panującej w mieście. Może pokazać początki kryzysu. Chaosu, jaki zaczyna panować gdy na ulice wychodzą ludzie i gdy zaczynają buntować się klony. Ma też szansę przybliżyć bohaterów. Zdradzić więcej szczegółów z życia Rege - tego od pięknej rupieciarni w chacie i kameleona Zezu mieszającego czasami w głowach. Pokazać przemianę Stolpa. Wyjaśnić motywy jakie kazały Ricie zniknąć... A jednocześnie pcha dalej do przodu fabułę, wprowadzając coraz większą anarchię, coraz większy bunt. I coraz większą nienawiść wobec władzy kolaborującej z jedynym, słusznym kościołem. Władzy będącej kliką egoistów, hipokrytów i kłamców. Kościoła, który wciąż wlewa ten sam bełkot w mózgi owieczek. Sekciarstwo, załatwiająca interesy na balach maskowych klika... Tak wygląda polityka w Bardo.
Ale czy tylko w Bardo? Mając świadomość, że autorzy są ze Słupska nie da się nie wspomnieć o byłym prezydencie tego miasta - Robercie Biedroniu, który odpuścił stanie w jednym szeregu z przedstawicielami wiary... Dokonał swoistej rewolty, która powoli dokonuje się w komiksowym Bardo. Mieście będącym bardzo mocno przerysowaną i odzianą w szaty SF wersją naszej rzeczywistości. Jednak patrząc na to, co dzieje się w Polsce, patrząc jak społeczeństwo daje się wciągać w gierki jedynej, słusznej partii (gdzieś w fabule trafimy na hasło "pozory i sprawiedliwość" - przypadek?), jak daje sobie wmawiać co jest dobre, a co złe, Bardo jest jak ostrzeżenie. Jest jak wezwanie do buntu.
"Rege" to znów popis malarskich możliwości Wojciecha Stefańca. Artysta specjalizuje się w psychodelii. W odjazdach, mocnych barwach. W przerysowaniu, narkotycznych wizjach, w rozjeżdżaniu się, mieszaniu tego, co realne z tym, co wytwarzają środki rozszerzające świadomość. W "Rege" mamy jednak też próbkę "baśniowych" możliwości Stefańca - gdy na całostronicowych kadrach pełnych szczegółów przedstawia legendę o chorobie trawiącej Bardo. Mamy też jego wersję "Alicji w Krainie Czarów" połączonej z karnawałem w Wenecji - gdy Stolp trafia na moment przekazania władzy przez Naczelnego XVI na ręce nowej władczyni... A że w świecie mocno psychodelicznym Stefaniec siedzi od pewnego czasu - że wspomnę album "Wróć do mnie jeszcze raz" oraz zeszyt "Azyl" z serii "Wydział 7" czy portrety i inne prace malarskie (do obejrzenia na jego facebooku) - z każdą kolejną pracą to psychodela z coraz większym odlotem. Do podziwiania!
I Odija, i Stefaniec mieszkają w Słupsku. Nie dziwi więc, że ich twórcze ścieżki skrzyżowały się. A z tego skrzyżowania wychodzi komiks, który wybija się spośród dokonań naszych rodzimych twórców. Imponuje rozmachem. Imponuje fabułą. Wreszcie imponuje malarstwem, jakie dostajemy na planszach. Dzięki temu mamy do czynienia z odważną kreacją. I o ile autorzy nie schrzanią czegoś w finale - choć ich o to nie podejrzewam - "Bardo" wpisze się mocno w historię polskiego komiksu. Na pewno na to zasługuje.
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
20.06.2022, 23:38 |