PRZESZŁOŚĆ WYCHODZI NA ŚWIATŁO DZIENNE
Chociaż okładka dziewiątego tomu „Moriarty’ego” wygląda, jakby powstała dla jakiegoś shounenowego bitewniaka, zawartość pokazuje dobitnie, że seria nie uległa zmianie. I dobrze, bo nie potrzebowała konwersji w kolejne komiksowe mordobicie dla nastolatków, jakich wiele. Nadal więc urzeka zabawą motywami i przyjemnym klimatem.
Przeszłość Williama powoli wychodzi na światło dzienne. A wraz z nim też fakty na temat Loiusa. Co może wyniknąć z tego wszystkiego?
Manga i detektywistyczne motywy bardzo się lubią. Może po polsku nie mamy ich obecnie zbyt wiele, był jednak czas, gdy mogliśmy czytać „Zapiski detektywa Kindaichi” czy „Tu detektyw Jeż”. Nadal jednak gatunek ten nie traci popularności za granicą, czego najlepszy, przykładem są filmy z serii „Detektyw Conan”, które stają się hitami raz za razem. A i w Polsce nawet jeśli bardziej ocieramy się o ten gatunek, niż w niego wnikamy, to ocieramy w naprawdę dobrym stylu dzięki takim tytułom, jak „Moriarty”.
Manga i Sherlock Holmes też się zresztą lubią. Mieliśmy już mangową adaptację serialu BBC, „Moriarty” jednak idzie inną drogą. W obu przypadkach mamy zabawę motywami znanymi z prozy Arthura Conana Doyle’a, różnią je jednak nie tylko ramy czasowe, ale też i zupełnie inne podejście tak do materii opowieści, jak i gatunkowych wymogów. W „Moriartym” skupiamy się nie tyle na Sherlocku, choć też nie brakuje, ile na innych, jak się okazuje co najmniej równie ciekawych postaciach. Do tego, chociaż to nadal thriller i kryminał, rzecz jest mocno zaangażowana społecznie i mocno czerpie z wątków historycznych, co widać już chociażby w samych opisach tomików.
Jednocześnie to manga, a jak wiadomo, mangi głównego nurtu najczęściej są dynamiczne, widowiskowe i pełne akcji i taki jest też ten cykl. Są tu wybuchy, są pościgi i walki, ale jest też ciekawie odmalowany wiktoriański świat, realia uchwycone w udany sposób i klimat, nieco cięższy i mroczniejszy, niż w typowych mangach środka, co do mnie przemawia. Duża w tym zasługa szaty graficznej, która mimo pewnej sterylności, jest naprawdę udana i bardzo miła dla oka.
„Moriarty’ego” czyta się więc i ogląda naprawdę przyjemnie, zabawa jest udana, jak już nieraz wspomniałem, recenzując poprzednie tomy, zarówno jako samodzielne dzieło dla tych, nieznających Sherlocka i jego przygód, jak i dodatek do kultowej opowieści. Bądź też kolejna wariacja na jej temat. Jakkolwiek by jednak nie podchodzić do materii całości, lektura jest miła, potrafi wciągnąć i nawet jeśli nie wszystko wyszło idealnie, warto po „Moriarty’ego” sięgnąć i poznać losy bohaterów zaludniających strony cyklu.
|
autor recenzji:
wkp
19.07.2022, 06:06 |