|   INFORMACJE   |     SZUKAJ   |     ZALOGUJ SIĘ   |     |  
  |   INFORMACJE   |     SZUKAJ   |     ZALOGUJ SIĘ   |     |  
WAK - Wielkie Archiwum Komiksu
  |   INFORMACJE   |     SZUKAJ   |     ZALOGUJ SIĘ   |     |  
  |   INFORMACJE   |     SZUKAJ   |     ZALOGUJ SIĘ   |     |  
WAK - Wielkie Archiwum Komiksu
WAK - Wielkie Archiwum Komiksu
Wielkie Archiwum Komiksu

RECENZJA WYBRANEJ POZYCJI

373
Hernán Cortés i podbój Meksyku [2022]
Nie masz tej pozycji?!
KUP JĄ W
KOMIKSIARNIA
za 44,91 zł!
tytuł:
Hernán Cortés i podbój Meksyku
rodzaj pozycji:
scenariusz:
rysunki:
format wydania:
220 x 296 mm
rodzaj papieru:
kredowy
rodzaj oprawy:
twarda
rodzaj druku:
kolor
liczba stron:
64
wydawca polski / rok wydania:
Ongrys 2022
wydawca oryginału:
nie dotyczy
cena:
49,90 zł
podziel się recenzją:
recenzje do pozycji [1]:

Uprzedzam, to nie będzie zwykła recenzja. Albowiem będzie to ocena, pod wieloma względami i sprawami inna oraz subiektywna. Chcę także dodać, iż opiszę wszystko w pewnym tle kulturowym. W szczególności! Wyjaśniając kontekst polityczno-socjologiczny odniosę się (w osobistych spostrzeżeniach) do czasów powstania tegoż komiksu, Nie będzie to typowa recenzja, nawet pod tym względem, że mam ogromny sentyment do komiksu "Hernán Cortés i podbój Meksyku", autorskiego duetu Stefan Weinfeld (scenariusz) i Jerzy Wróblewski (oprawa graficzna i kolorystyczna).

W tej recenzji opiszę wszystkie wydania wspominanego komiksu. Czyli dwa wydania (KAW-u) z czasów PRL-u i najnowsze wydania z 2022 roku (Ongrysa), jedno w kolorze, a drugie w czerni i bieli.
Zapraszam do lektury!

Można rzecz śmiało, a tym bardziej napisać, iż temat Hernána Cortésa i jego podboju Mezoameryki, narodził się w głowie Jerzego Wróblewskiego dużo wcześniej niż oceniany tu tytuł! Ba! był mu dobrze znany, już w 1961 roku. Wtedy to w bydgoskim Dzienniku Wieczornym ukazywał się w paskach jego komiks gazetowy pt. "Skarb Montezumy". Warto w tym miejscu dodać. Całkiem niedawno perfekcyjnie odnowiony i wznowiony, (dzięki staraniom Macieja Jasińskiego), przez wydawnictwo Ongrys, w ramach 16 numeru serii "Z archiwum Jerzego Wróblewskiego".

W 1984 roku, po 23 latach od czasów "Skarbu Montezumy", redakcja Krajowej Agencji Wydawniczej i Jerzy Wróblewski postanowili powrócić do tematu Cortésa i zlecić napisanie profesjonalnego scenariusza Stefanowi Weinfeldowi.

"Hernán Cortés i podbój Meksyku" pierwotnie miał być przygotowywany do 32 numeru "Relaxu - magazynu opowieści rysunkowych". W takim sensie, iż po 31 numerze (notabene wydanym w czasie trwania stanu wojennego i nie dostępnym w szerokiej dystrybucji), KAW początkowo chciał w 1984 roku wznowić wydawanie magazynu.

Państwowy edytor nie zdecydował się! Albowiem, musiałby wydrukować ponownie wspominany ostatni numer, a to wiązałoby się z powrotem do traumy, wynikającej ze wspomnień o stanie wojennym, a to nie byłoby na rękę i nie byłoby korzystne dla (tfu) "Komitetu Centralnego PZPR".

Z tego też powodu i z tej przyczyny, po raz pierwszy "Hernán Cortés i podbój Meksyku", w druku, wydany został w Warszawie (przez Krajową Agencję Wydawniczą) w 1986 roku, a wznowiony, tuż przed upadkiem komuny, w 1989 roku.

Uwaga! Oba nakłady - razem - przekroczyły pół miliona egzemplarzy. Pytając retorycznie! Aż tyle?! (...) Takie to były czasy! Narzuca się od razu drugie pytanie! Czy jeszcze będą, w naszym pięknym kraju, takie nakłady komiksów?! (...)

Kontynuując! Warto także wspomnieć, że we wznowionym, czytaj drugim nakładzie (tym razem łódzka) drukarnia pożałowała farby. Wspominana druga edycja, wg. piszącego te słowa, po prostu wygląda koszmarnie! Wyblakle kolory, nierówno położona farba, białe plamy, to wady tego wydania Jednakże i tym razem i niezaprzeczalnie podziałała na kupujących magia nazwiska Jerzego Wróblewskiego. A swoją drogą to i druga edycja ma swój urok!

Lata mijały i oba nakłady PRL-owskiej edycji "Hernána Cortésa i podboju Meksyku", systematycznie znikały z antykwariatów i sklepów komiksowych (np. z Centrum Komiksu, z Komiksiarnii,), ale i ceny obu nakładów rok. po roku, rosły.

Droga Czytelniczko! Drogi Czytelniku! Zapytasz. Taki ogromny nakład, a nadal takie zapotrzebowanie? Ja Cię kręcę! Cuda? Cuda! Nie inaczej! Szanowna Pani! Szanowny Panie!

Pisząc tu całkiem na serio! Nie cuda, ale świetny, kolorowy komiks, podejmujący oryginalną tematykę. Należy tu dodać, iż tytuł ten jest pięknie - przepięknie narysowany i pokolorowany, przez arcymistrza wszechczasów, czyli Jerzego Wróblewskiego. W efekcie końcowym pod względem fabularnym i graficznym dawał czytelnikom oddech, od szarego obrazu dnia codziennego, przecież w latach najczarniejszej komuny.

Nie bez kozery dodam, iż mamy tu do czynienia z jednym z najlepszych graficznie komiksów Jerzego Wróblewskiego - mistrza urodzonego w Inowrocławiu i związanego na zawsze z Bydgoszczą. Mamy tu także do czynienia z komiksem, do świetnego scenariusza, warszawianina Stefana Weinfelda. który znał się na rzeczy. Notabene! Współpracował z Wróblewskim już dużo wcześniej. Tworzyli wspólnie komiksy dla Relax'u: np. "Polacy na biegunie południowym", "Czarna róża", a po "Hernánie..." bardzo, bardzo wiele znakomitych komiksów np. "Figurki z Tilos, "Legendy wyspy labiryntu".

Stefan Weinfeld był znakomitym scenarzystą, pisarzem, naukowcem, człowiekiem wszechstronnie uzdolnionym - człowiekiem renesansu. W momencie, gdy dostawał zlecenie na napisanie scenariusza komiksu, to przygotowywał go perfekcyjnie, nawet pod styl pracy rysownika. Ba! Wiedział wszystko na zadany temat i ujmował to w czytelny przekaz. Podchodził do tego wszech miar profesjonalnie i bardzo indywidualnie. Można rzec, a tym bardziej napisać, iż w tych mrocznych czasach komuny zdobywał informacje z podziemi.

Proszę, pamiętajmy, że to były czasy niedoborów rynkowych, z brakiem dostępu do szybkich danych. W tym okresie jednymi ogólnodostępnymi źródłami, były co poniektóre biblioteki np. z obowiązkowymi egzemplarzami zachodnich pism i gazet.

Innym źródłem były przywożone ze świata gazety, magazyny z Zachodu, zachodnie książki. Później pożyczane sobie nawzajem, lub sprzedawane na giełdach książek, albo kupowane przez anonse zamieszczone w lokalnych gazetach.

Innym wariantem mogło być kupowanie powyższych rzeczy legalnie za bony w Pewex'ie, albo otrzymanie paczki wysyłanej do Polski, z darami z Zachodu, lub od rodziny zagranicy. Na marginesie, od marginesów. Nie myślę tu o stronach świata, a ukrytych pod skrótem CCCP, potocznie w czasach komuny tłumaczonym: Cep! Cepa! Cepem! Pogania!

Trzeba napisać szczerze i otwarcie, iż Stefan Weinfeld musiał zebrać ogromny materiał dla swojego rysownika, Po lekturze "Hernána Cortésa i podboju Meksyku", można śmiało stwierdzić, iż wykonał tytaniczną prace!!!

Jerzy Wróblewski oprócz samego scenopisu, dostał wszelakie materiały dodatkowe, opisy szczegółowe, zdjęcia historycznych plenerów wycięte z magazynów, inne magazyny z zamieszczonym rycinami postaci Azteków, plus książki historyczne, oraz komiks o tej samej tematyce z 1960 roku z serii „Classics Illustrated”. Był to również komiks historyczny o podboju przez Cortésa Meksyku.

W tym miejscu takie osobiste wspomnienie! Bardzo dawno temu, lecz nie w odleglej galaktyce, a w zagubionym w piwnicy antykwariacie... Widziałem kilka egzemplarzy wspominanego angielskiego komiksu o podboju Meksyku, z serii "Classics Illustrated” oraz bardzo, bardzo wiele innych powieści graficznych z tej serii „Classics Illustrated”. Owe skarby znajdowały się u antykwariusza z ulicy Pańskiej w Warszawie. Bukinista ten miał tam zgromadzonych bardzo dużo wszelakich komiksów, w tym bardzo wiele unikatowych tytułów, ale także kilka materiałów po upadłym KAW-ie. Droga Czytelniczko! Drogi Czytelniku! Kolejna ciekawostka. Pewnie nie wiesz o tym, ale wspomniane angielskie komiksy z serii "Classics Illustrated” były od lat 60-tych do 80-tych drukowane w Polsce.

Kontynuując ocenę! Niema, co się dziwić, że "Hernán Cortés i podbój Meksyku" był i jest bardzo udanym dziełem, duetu Weinfeld versus Wróblewski! Ba! Wspominałem wcześniej. Obaj autorzy tworzyli wspólnie komiksy od lat, a owa współpraca była pełna szacunku. Prace nad "Hernánem..." trwały dwa lata, a owe dopracowanie widać w efekcie końcowym.

Autorzy Ci znali swój system pracy i współpracy. W efekcie końcowym mamy tu do czynienia z bardzo dobrym komiksem przygodowym, ze sporą dawką faktów historycznych, a nawet z opowieścią drogi - z pespektywy Cortésa, czyli z perspektywy szlachcica zdobywcy - zaślepionego gorączką złota typa. Historia oparta na faktach pokazuje 3-letnią kampanie wojenną, w której nie brakuje mocnych batalistycznych scen. Jednakże ze względu na walor edukacyjny, czyli skierowania komiksu do familijnego czytelnika, w jednym z kadrów ówczesna komunistyczna cenzura dokonała cięcia, usunięcia kadru z wyciętym i trzymanym w dłoni pulsującym sercem.

Koniecznie warto tu wspomnieć, (pomimo sentymentu), że po tylu latach, "Hernán Cortés i podbój Meksyku" godnie przetrwał do dnia dzisiejszego. Czytaj, nic, a nic - się nie zestarzał! A przecież od premiery minęło 36 latek!

===
W tym miejscu kolejne osobiste wspomnienie. Pamiętam zakup "Hernána...".

Dawno, dawno temu w nieodległej galaktyce... Mam takie wspomnienia z dzieciństwa. To wspomnienie z całodniowej szkolonej wycieczki. Wyjazdu do Biskupina, Kruszwicy i Inowrocławia. (!!!) Inowrocławia! Przypadek? Przypadek. A tam gdzieś na rynku inowrocławskim była państwową księgarnia. Koleżanka zawołała. Dario, ty zbierasz komiksy, a tam widziałam komiks z walczącymi: Indianami i z rycerzami. W mordę jeża i jeżozwierza. Pobiegłem po komiksowych Indian i rycerzy. (...) Indianie okazali się Aztekami, a rycerze - konkwistadorami!

Droga Czytelniczko! Drogi Czytelniku! Powtórzę także tu! Jakże wielkie i pozytywne wrażenie zrobił wtedy na mnie "Hernán Cortés i podbój Meksyku". Pięknie wydany, jak na ówczesne standardy, przez Krajową Agencje Wydawniczą, w okładce w kolorach czerwieni i równie pięknie nasyconymi kolorami, a w środku w fabule i grafice, jak już wspominałem: z dalekimi światami dzikiej Mezoameryki, z dżunglą i z papugami, z żywiołowymi scenami walk. Z jednej strony widzisz strzelających z arkebuzów i także atakujących na koniach konkwistadorów, a drugiej Azteków - tłukących bezlitośnie palkami bojowymi, zwanymi macuahuitl. Kolory, barwy dzikiego świata i wielka historia o podbiciu Meksyku przez wyrafinowanych Hiszpanów. Wszystko to było takie inne, wielobarwne i takie nie PRL-owskie, w jakże smutnych czasach komunizmu.

Młoda Czytelniczko! Młody Czytelniku! W tych ogólnie niewesołych czasach, gdzie generał Jaruzelski, co rusz w radio i tv nawijał makaron na uszy. Przyznaję! Były drobinki normalności. Tymi niewielkimi ostojami normalności np. w kulturze, była twórczość filmowa Stanisława Barei i Kabaretu Dudek, albo co po niektóre książki np. SF (wszystkie mistrza Lema) oraz komiksy (nie wszystkie).

Kolorowe zeszyty uważane za zgniły owoc kapitalistów, komiksy z cenzorskim kagańcem i przykazem wciskania komunistycznej agitki, o dobrych komunistach i dobrych w cudzysłowie wyzwolicielach (tfu) Rosjanach i o złym Zachodzie.

Eh! Młody Czytelniku! Jakże generał "Jaruzel" i jego watażkowie, Urban i wszelacy towarzysze produkowali się wtedy na rzecz socjalizmu i wizji ideologicznych Marksa i Engelsa.

W tych mrocznych czasach, co rusz były przemówienia, zmuszanie do defilad (np. na 1 maja), do tego owe wszechobecne hasła: pomożecie, dacie radę, zrobicie, winne zaplute karły Zachodu!

Co rusz w ramach uroczystej rocznicy rozchodziły się glosy!!! Np. brygada młodzieżowa zobowiązuje się zaciągnąć wartę młodzieżową, a wszystko każe nam powiedzeń mocno i stanowczo. Iż!!! Komunistyczna. lewicowa ideologia jest chora.

Cytując klasyka, było ciężko!!! Albowiem ile można było słuchać! Ble, ble, ble! Nasza partia - w sensie tego komucha partia, Bla, bla, bla! Partia da, partia ma, partia nigdy cię nie zdradzi, ale partia musi podnieść normę pracy, aby więcej trzody wysłać, do naszego bratniego narodu radzieckiego, Kolejarze muszą przygotować tory, aby tuczniki docierały do Moskwy. Musimy podnieść też normy cukru w cukrze i wysłać cukier do naszego sowieckiego bratniego narodu, aby rusek mógł zrobić bimber i "się nawalić jak pekaes", a w zamian dostaniemy 6 milionów książek o wielkim Leninie i 7 milionów książkę towarzysza Stalina. Tfu! Zaraza! Czerwona zaraza!

Były to czasy pustych półek, kartek na żywność, kolejek, PGR-ów i wszechobecnej pracy na rzecz sowieckiej komunistycznej oligarchii komunistycznej. Co się tyczy nawet komiksu "Hernán Cortés i podbój Meksyku"! Był to czas cenzury i indoktrynacji. komunistyczna agitacji.

W prawie każdym komiksie z tego okresu, z tamtych czasów PRL-u, były wątki komunistyczne i ideologiczne. Wątki o wyższości robotnika i chłopa, nad ciemiężycielem i bękartem z Zachodu. Dodam, jakże trudno w tym komunistycznym okresie było tworzyć autorom. W sensie niezależnie! Ba! Komiksów niezależnych prawie nie było! Kto mogli szukał ucieczki, byle z dala od żelaznej kurtyny. Tadeusz Baranowski, Jacek Skrzydlewski, Marek Szyszko, Edward Lutczyn, Grzegorz Rosiński, Zbigniew Kasprzak i Jerzy Wróblewski chcieli wyjechać! Jednym się udało uciec, a innym nie!

Polscy twórcy musieli tworzyć w taki sposób, aby w ich komiksach nie było wyłącznie agitki. Albowiem musieli się na agitkę zgodzić, aby tworzyć. Jednocześnie musieli szukać alternatywy, próbować się wyrwać na Zachód. Tworzyli więc komiksy uniwersalne, na smyczy cenzora, czasem na pozór cezurze, ale na pewno nie wolne.

Autorzy Ci zabierali czytelnika np. w okres legend (polskich), w czasy średniowiecza, w krainę Thorgala, wysłali czytelników do przyszłości, lub do mitologicznej przeszłości, lub w kosmos, gdzie byli bogowie z gwiazdozbioru Aquariusa, lub na amerykańską prerię, w czasy Dzikiego Zachodu.

Koniecznie warto w tym miejscu napisać! Mówiło się, już w owych czasach, iż Jerzy Wróblewski jest najbardziej amerykańskim twórcą z wszystkich tworzących w owym czasie za żelazną kurtyną. Mam nawet taką własną teorię, iż gdyby tworzył mało komiksów i grafik. Nie tworzył do tylu gazet ogólnopolskich, gazet lokalnych, ilustracji do książek, okładek, materiałów dla LWP, to jestem pewien iż aparat represji komunistycznej dawno dorwałby go, a nawet represjonował. Po prostu ilością swojej pracy, przykrywał kolejne westernowe opowieści o wolnych ludziach (na Zachodzie).
Taka, oto specyficzna zabawa z cenzurą trwała w tych mrocznych czasach.

Na marginesie, ale w temacie! Tu taka kolejna autentyczna ciekawostka! Wspominane powyżej książki zbrodniarza Stalina bardzo często trafiały na skupy makulatury, a potem do młynów mielących je na papierniczą papkę, a następnie owej papki formowano- uwaga - np. papier toaletowy. Jakże pożądaną rzecz, w czasach PRL-u.

Czasem z takiego mielonego w młynach papieru powstawały książki i komiksy (prawdopodobnie Żbiki, albo np. komiks Diamentowa Rzeka). Na szczęście, (raczej) nie powstał komiks wydany w 1986 roku : "Hernán Cortés i podbój Meksyku".

Po tym jakże koniecznym wyjaśnieniu, polityczno-socjologicznego kontekstu - dla czasów powstania "Hernána...", czas przejść do oceny najnowszego wydania, a właściwie wydań.

===
W 2022 roku wznowienia w druku podjął się szczeciński Ongrys! W dwóch solidnych edycjach, które spokojnie mogły być uznane za kolekcjonerskie.

W pierwszej formie: w czerni i bieli, w bardzo powiększonym formacie, w twardej oprawie (z płócienną obwolutą z wytłoczeniami). W drugim, w formacie A4, w twardej oprawie i kolorze. Warto także dodać, iż w obu tych nowych tomach znajduje się kadr, który wcześniej usunęła cenzura. W środku, w jednym i drugim tomie oprócz samego komiksu, znajdziesz znakomity artykuł Macieja Jasińskiego, a dotyczący kulisów powstania tegoż komiksu, ze szczególnym uwzględnieniem postaci scenarzysty Stefana Weinfelda. Z tego jakże wnikliwego artykułu, nasyconego ogromem ciekawostek dowiesz się na przykład. Iż to dzięki Stefanowi Weinfeldowi, jego ostrzeżeniu iż KAW upada, do Jerzego Wróblewskiego. Mistrz odebrał swoje oryginały prac. Notabene, właśnie z tych oryginałów jest to nowe wydanie. Autentycznie, zarówno w wersji kolorowej i czarnobiałej wygląda przepięknie! Obie nowe edycje, wizualnie prezentują się, jak nowy komiks, taki dopiero co narysowany. Znakomitą pracę wykonał rekonstruktor plansz i odpowiedzialny za DTP. Brawo! Brawo! Brawo! Dawno nie widziałem tak perfekcyjnie dopracowanego wizualnie komiksu, a do tego po rabatach, do zakupienia w super cenach. Droga Czytelniczko! Drogi Czytelniku! Nie kupisz będziesz później żałować!

Podsumowując! "Hernán Cortés i podbój Meksyku" pięknie się zestarzał, nie trąci myszką i w każdej edycji jest porywający!

Zdecydowanie polecam!

autor recenzji:
Dariusz Cybulski
12.09.2022, 17:30

RECENZENCI

BroosLi
[7]
Charles Monroe
[17]
Chudi_X
[3]
Dariusz Cybulski
[442]
Edward Weaver
[2]
Joan_Johnson
[1]
Mamoń
[1091]
McAgnes
[1]
Modli
[1]
MonimePL
[146]
Percival
[2]
Ronin
[3]
Warlock
[4]
wkp
[2379]
KOMIKSY, MANGI, CZASOPISMA, KSIĄŻKI, ARTBOOKI, FIGURKI, GADŻETY I INNE
Komiksiarnia
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Przypominamy, iż do czasu uzupełnienia bazy danych nowej wersji strony informacje o starszych pozycjach znajdziecie na łamach poprzedniej wersji witryny:
Old WAK!
Copyright © 1997-2024 WAK - Wielkie Archiwum Komiksu | Strona działa od 21 lipca 1997 | Idea, gfx & code: Warlock | Stan odwiedzin: 5044364
Copyright © 1997-2024 WAK - Wielkie Archiwum Komiksu
Start witryny: 21 lipca 1997 | Idea, gfx & code: Warlock
Stan odwiedzin: 5044364