BYĆ ALBO NIE BYĆ
Wakacje to czas, kiedy telewizja serwuje nam przede wszystkim powtórki, a wydawcy, jeśli nie robią sobie przerwy, zazwyczaj nie szarżują z nadmiernie rozbuchaną ofertą. Ale czasem i tak zdarzają się jakieś nowości, a jedną z nich właśnie wydaną jest pierwszy tom serii „Walkirie kresu dziejów (Record of Ragnarok)”. Serii całkiem udanej, łączącej w sobie fantastykę, przygody i odrobinę erotyki z nieco dojrzalszym i brutalniejszym podejściem.
Raz na tysiąc lat w Niebiosach dochodzi do zebrania. Na nim decyduje się o losach ludzkości. Teraz decyzja zapadła jedna: ludzie muszą wyginać. Nie rokują, szans dla nich nie ma, po co więc mieliby dalej istnieć? Ale nie wszyscy popierają ten pomysł, dlatego ludzkości zostaje dana ostatnia szansa. A mianowicie trzynastu najsilniejszych mieszkańców Ziemi – wybranych ze wszystkich, jacy kiedykolwiek tu żyli – będzie musiało stanąć do walki z trzynastoma najpotężniejszymi bogami. Czy mają jednak szansę wygrać? Nawet z pomocą, jaką otrzymują, mogą nie ocalić swojego istnienia…
Pierwsze skojarzenia w trakcie czytania tej mangi? Cóż, tylko jedno przyszło mi do głowy: „Ninja Scroll”. Jest krwawo, brutalnie, nawet kobiece bohaterki są podobnie obdarzone, a i estetycznie rzecz jest trochę podobna. O dziwo opowieść ma też pewien oldschoolowy look, co jeszcze potęguje wspomniane wrażenie, a przecież rzecz jest stricte nowa. No dobra, pięć lat od premiery to może nie szczyt aktualności, nadal jednak to świeży cykl, w chili obecnej liczący sobie piętnaście tomów. A przy okazji cykl popularny, bo w chwili gdy piszę te słowa, mamy już sześć tomów spin-offa „Shūmatsu no Valkyrie: Ryo Fu Hō Sen Hishōden” i dwunastoodcinkowe anime typu ONA – original net animation.
Wracając jednak do mangi, popularność popularnością, ale jak prezentuje się pod względem jakości? Całkiem nieźle. Nie jest to wybitna seria, nie jest też odkrywcza, pełnymi garściami czerpie z różnych dzieł, widać tu naleciałości mang chociażby Kentarō Miury (choć z nie takim mrokiem, jak u niego), ale jednak przyjemna w odbiorze. Chociaż cykl zasadza się właściwie na walkach i popisach zdolności i umiejętności postaci, sporo tu tekstu i czytania jako takiego, ale nie odbiera mu to dynamiki czy widowiskowości. A jest w tej serii na co popatrzeć.
A na co konkretnie? Przede wszystkim na dopracowane grafiki, które urzekają dynamiką i klimatem. Jest tu nuta szaleństwa, częściej widoczna chociażby w ekspresyjnej mimice postaci, niż czymkolwiek innym, ale przede wszystkim jest po prostu rzetelna, naprawdę dobrze wykonana robota. Jest tu klimat, sceny śmierci są odpowiednio krwawe – piszę odpowiednio, bo właśnie na takie liczyłem – a użycie rastrów, choć mogłoby być większe, dobrze wpływa na nastrój panujący na stronach.
W skrócie, dynamiczna, pełna akcji fantastyka dla nieco starszych czytelników. Coś dla fanów bitewniaków, którzy jednak wyrośli już z gatunku shounen i mają ochotę na coś w tym klimacie, ale jednak odmiennego i dojrzalszego. Tu znajdą coś dla siebie.
|
autor recenzji:
wkp
22.07.2022, 05:57 |