TRZEBA RATOWAĆ ŚWIĘTA
Byli na Dzikim Zachodzie. Polecieli w kosmos. Szukali skarbu Czarnofutrzastego. Uwikłali się w brudną kampanię wyborczą. A teraz angażują się w poszukiwania świętego Mikołaja. Detektyw miś Zbyś i jego pomocnik borsuk Mruk znów wkraczają do akcji!
I robią to już po raz ósmy. Dokładnie – robią to w ósmym albumie serii „Detektyw miś Zbyś na tropie” zatytułowanym „20 tysięcy powodów, żeby odnaleźć Mikołaja”. Choć tytuł to lekka ściema. Powodów wcale nie ma 20 tysięcy. Wystarcza jeden – jeśli się nie znajdzie, nie będzie świątecznych prezentów. Między wierszami oznacza to przechlapane święta Bożego Narodzenia. No bo kto to widział święta bez prezentów?
Zbysia (misia) i Mruka (borsuka) nie trzeba długo przekonywać, by wskoczyli na pokład żółtej łodzi podwodnej kapitana Którędydoportu z trzypingwinową załogą w składzie: Stukotsilnik (mechanik), Gdzietojapływałem (nawigator) i Takźleniesmakuje (kucharz). I by zaczęli kolejną misję, która ma ocalić świat. Świat dzieciaków. Rozpoczęte śledztwo szybko przynosi poszlaki w postaci zaginionego wiadra od mopa i wędki. Tylko czy nie jest to aby fałszywy trop? Czy Mikołaj byłby na tyle nierozsądny, by zasiąść nad przeręblem, do którego miałby wpaść? Czy też może sprawa jest bardziej zawikłana i ociera się o podwodne Biuro Rzeczy znalezionych, Atlantydę i walkę z siódmym – obcym pasażerem na gapę?
Chyba wiadomo, którą drogę obrał Maciej Jasiński. Stosując przy tym kilka znanych dobrze metod detektywistycznych – tropienie, śledzenie, gonienie, łapanie, odwracanie uwagi i wreszcie działanie z zaskoczenia. Wiadomo też, którą drogę zilustrował Piotrek Nowacki wspierany kolorystyką przez Tomasza Kaczkowskiego. I znów zrobili to znakomicie. Tak, że młody odbiorca będzie zaczytywał się w perypetiach miśka i borsuka, zaciskając przy tym kciuki, by udało się uratować Mikołaja. Zaś rodzic przy tym wyłapie sobie kolejne smaczki – jak nawiązania do „20 tysięcy mil podmorskiej żeglugi”, „Yellow Submarine” zespołu The Beatles, "Obcego" czy filmu „Cast Away: Poza światem” z Tomem Hanksem w roli głównej. Czy też coraz bardziej absurdalne sytuacje, które zbliżają serię do już nie tylko do dokonań Bohdana Butenki, ale też Henryka Jerzego Chmielewskiego i Tadeusza Baranowskiego.
„Detektyw miś Zbyś na tropie” to już ugruntowana marka na naszym rynku komiksowym. Marka, która zaskarbiła sobie serca i młodych czytelników, i rodziców, którzy kolejne albumiki podsuwają pod nos swoim pociechom. Może to tylko cieszyć. To bowiem seria godna i zauważenia, i docenienia. Za pomysł, realizację oraz wytrwałość w trzymaniu się przyjętej koncepcji.
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
08.07.2022, 23:33 |