MAGI NA MOTORACH
Można próbować, można się starać, ale jednak nie da się nie porównywać „Orientu” do wcześniejszej serii jego autorki, „Magi”. Kiedy patrzę na obie, jedyną prawdziwą różnicą jaką widzę, są motory pojawiające się w tej drugiej. Wiem, że to pewne i to dość mocne uogólnienie, jednak dobrze pokazuje z czym mamy tu do czynienia. Jeśli więc „Magi” Was kupiło, po „Orient” sięgnijcie koniecznie.
Musashi i Kojirou chcieli pokonać kishina, ale niestety, ubiegł ich Naotora Takeda. Bohaterowie są sfrustrowani, ale każdy przecież ma coś, czego nie odda bez walki. Wśród okrzyków zwycięstwa i zgrzytania zębami przegranych, może narodzić się nowy sojusz. Ale czy powstanie?
Nie umiem traktować tej serii inaczej, jak następcy „Magi”, jej kontynuatora – ideologicznego, bo nie fabularnego przecież – i nie zamierzam tez podchodzić inaczej. Pamiętacie czasy, kiedy skończył się „Dragon Ball” i wszyscy szukali następcy tej serii? Coraz jakaś manga, a to „Ranma ½”, a to „Naruto”, dostawały taką łatkę, ale nigdy nie były tym samym. I dobrze, bo ani nie potrzebowały stawać się „DB”, ani nie były w stanie go zastąpić. Ale w przypadku „Magi”, jeśli było Wam mało takich klimatów po skończeniu serii na 37 tomie, tu dostaniecie jeszcze więcej tego samego. A zarazem coś, po co sięgnąć mogą czytelnicy w ogóle nieznający poprzednika.
Zostając jeszcze w temacie takich mang, jak „Naruto”, a dodałbym tu jeszcze „Akame Ga Kill”, podobnie jak one, tak i „Orient” jest opowieścią dziejącą się w świecie fantasy, a jednak zapełnionym gadżetami kojarzącymi się z naszym tu i teraz. Ale nie ma to i tak większego znaczenia dla samej opowieści, bo liczą się tu dwie rzeczy: akcja i dobra zabawa. I całkiem nieźle się to autorce udaje, dzięki czemu dostajemy kolejnego shounena skrojonego według gatunkowych schematów, dobrze przy tym wykonanego i zaserwowanego nam w przyjemny sposób.
Akcja? Jest. Humor? Jest. Walki? Są. Erotyka też i w tym tomie widać to wyraźniej. Wszystko to czyta się szybko, lekko i przyjemnie, na nudę nie ma tu miejsca – no chyba, że nie podobało się Wam „Magi”, wtedy u „Orient” Was nie kupi – a wszystko jest bardzo udane pod względem graficznym. Bo właśnie ilustracje autorki są najmocniejszą stroną tej mangi. Czysta kreska, współczesna, ale jednak z pewnymi oldschoolowymi naleciałościami, dobre operowanie światłem, cieniem i rastrami i przyjemnie oddane detale, gwarantują miłe dla oka doznania.
I ogólnie miła jest cała ta seria. Niezobowiązująca, niewymagająca, lekka, dla nastolatków, ale podana z urokiem i talentem. Kto lubi takie klimaty, będzie zadowolony.
|
autor recenzji:
wkp
02.08.2022, 06:03 |