PRZYGODY PSIAKA IDEFIKSA
„Idefiks. Główny bohater tych przygód. Ma żywą inteligencję i niezrównany węch. (…)Jednego tylko nie znosi, żeby ktoś mu wytykał, jego mikry wzrost.” Ten sam Idefiks, którego świetnie znają czytelnicy serii o przygodach Asteriksa i Obeliksa.
Otoczony gromadką zwierzaków – to najszybsza biegaczka w mieście Fryga, największy osiłek w ekipie Rygoriks, ostra kotka Przechera oraz stary gołąb Astmatiks – dostaje komiksową serię stanowiącą rozszerzenie galijskiego uniwersum stworzonego przez Renego Goscinnego i Alberta Uderzo. I jest w niej wszystko to, co w „Asteriksie”. Są nieustraszeni bohaterowie, są głupi Rzymianie, są chwile, gdy ci pierwszy wystrychną na dudka tych drugich. Są postacie, które znamy z głównej serii (jak Miminka i Asparanoiks, Skandaliks czy druid Amneziks). Ale cała akcja przeniesiona jest na poziom zwierzaków. Nieustraszeni to brygada Idefiksa skrywająca się w luteckim pustostanie. Głupi Rzymianie – to też psy, które boją się tylko tego, że nie dostaną miski od trzęsącej miastem Monalisy, kotki dowódcy Labienusa.
W komiksie „W tej dzielnicy żadnej łaciny” znalazły się trzy historyjki stworzone na bazie animowanego serialu „Idefiks i Nieugięci” („Idéfix et les irréductibles”). Ich akcja dzieje się dwa lata przed komiksem o Asteriksie, w roku 52 przed narodzinami Chrystusa kiedy „cała Lutecja zajęta jest przez Rzymian… Cała? Nie! Grupka nieugiętych zwierząt dowodzona przez wciąż stawia opór najeźdźcy i uprzykrza życie generałowi Labienusowi oraz sforze psów, usiłującym zromanizować Lutecję”.
Najprostsza jest „Piłeczka Loftki” Yvesa Coulona, w której Nieustraszeni próbują ocalić tytułową pamiątkę po psicy galijskiego wodza Kamulogena. Znacznie lepiej wypadają dwie kolejne przygody. „Fluctuat N-Iczk! Mergitur!” – jej autorem jest Matthieu Coquet – to zabawny komiks o zaraźliwej czkawce jaka opanowuje Lutecję. Z kolei „Labienusie, nie dopadniesz mnie” – fabułę wymyślił Jerome Erbin – to najbardziej wojująca opowieść z punkową, nawołującą do buntu pieśnią i akcją osadzoną częściowo w podziemiach Lutecji. Graficznie Philippe Fenech („Piłeczka…” oraz „Labienusie…”) i Jean Bastide („Fluctuat…”) doskonale weszli w buty Alberta Uderzo i Didiera Conrada. I rysunkowo, i kolorystycznie „Idefiks” nie odbiega od tego, co dostajemy w „Asteriksie”.
Słowem – miłe dopełnienie do serii głównej, ciekawa próba wykorzystania drugoplanowego bohatera i udana wersja pokazania oporu względem Rzymian nie tylko Galów, ale i ich czworonogów.
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
24.09.2022, 12:02 |