MARVEL PROSTO Z JAPONII
Dziś będzie o niezwykłym mariażu Marvela ze sztuką Dalekiego Wschodu. Okazją jest książka „Elektra i Wolverine. Odkupienie”. Dobrze przeczytaliście. Książka - choć okładka udaje komiksową planszę. Napisana została przez Grega Ruckę, okraszona cudownymi grafikami, których autorem jest Yoshikata Amano.
Rucka wziął „na tapetę” marvelowskie zabijaki. Elektra Natchios to mistrzyni walk i posługiwania się białą bronią. Z kolei Logan – znany jako Wolverine – to wielki, mały człowiek z charakterystycznymi, wysuwanymi z dłoni pazurami i zdolności szybkiej regeneracji organizmu. To też efekt eksperymentu szalonego Kiefera, który swego czasu obdarował go niezniszczalnym szkieletem z adamantium (doszło do tego w komiksie „Wolverine. Weapon X” wydanym w Polsce dwukrotnie – jeszcze w latach 90. XX wieku w ramach serii „Mega Marvel” przez TM-Semic, a kilka lat temu w „Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela” przez Hachette). Sam Rucka – można przeczytać o tym w rozmowie zamieszczonej w książce – trochę drwi sobie z tego mutanctwa. Dlatego w jego „Odkupieniu” nie znajdziemy go. Znajdziemy za to postacie ludzkie, z portretami psychologicznymi skupionymi na emocjach, na odczuwaniu.
Fabuła skupia się wokół Avery. Dziewczyny, której ojca zabija… Elektra. Ale i dziewczyny, którą – po tym, gdy wojowniczka zaczyna się nią opiekować - ma odnaleźć Logan. Okazuje się bowiem, że podobnie jak on, tak i ona jest swego rodzaju eksperymentem naukowym. Rucka prowadzi narrację dwutorowo. Wędrując za bohaterami. Splatając wątki w całość w finale. Po drodze powala Elektrze wejść w kontakt z Avery. Pozwala nawiązać im wręcz swego rodzaju nić przyjaźni. Zabójczyni niespodziewanie staje się opiekunką. Tak samo Logan. Zabójca próbuje poznać sekret skrywany przez matkę Avery. Próbuje odpowiedzieć sobie na pytanie skąd ją zna i czy coś ich przypadkiem nie łączy…
Do zilustrowania tekstu Rucki zaproszony został Yoshikata Amano. Japoński artysta, znany w Polsce z ilustracji do „Sennych łowców” Neila Gaimana. Z jednej strony czerpie inspiracje z tradycyjnych obrazów swego kraju. Z drugiej – w ilustracjach zamyka elegancję, dynamizm oraz kolor, którymi nie pogardziliby europejscy twórcy związani z secesją, symbolizmem czy ekspresjonizmem.
Próbowałem wyobrazić sobie „Odkupienie” jako pełnoprawny komiks. To trudne. Za dużo tu prowadzonej powoli akcji, rozterek. Za dużo krótkich walk i potyczek. Jest jeden wyjątek – może gdyby zabrał się za fabułę Frank Miller. Ale nie ten współcześnie rysujący, a Miller będący na graficznych wyżynach - kiedy tworzył „Powrót Mrocznego Rycerza” i zabierał się za „Sin City”. Drugie co chodzi mi po głowie, to film zrealizowany w podobnej stylistyce, co ”Sin City” właśnie. I to by miało sens.
„Odkupienie” jest trzecim tomem wydanym przez Egmont w ramach serii „Marvel Deluxe”. I znów jest tomem nieoczywistym – po albumach „X-Men. Wielki projekt” i „Spiderman. Historia życia”. Oraz tomem dla tych, którzy na co dzień nie mają wiele wspólnego z superbohaterszczyzną.
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
05.11.2022, 22:59 |