PORTRET FOTOREPORTERA
Być może nazwisko McCurry nic Wam nie mówi. Ale z pewnością kojarzycie przynajmniej jedno jego zdjęcie. To portret Szarbat Gula - młodej Afganki, który ukazał się na okładce magazynu "National Geographic". Steve McCurry wykonał go w roku 1984, w trakcie jednej ze swych podróży po Azji. Pojawia się też w komiksie, o którym dziś skreślę parę słów. Choć to album poświęcony głównie zamachom z 11 września 2001 roku.
Nie da się jednak opowiedzieć o zdjęciach wykonywanych 11 września, gdy w wieże World Trade Center wbijały się samoloty z zamachowcami za sterami, bez przedstawienia człowieka, który za fotografiami stoi. A Steve McCurry (rocznik 1950) to jedna z legend fotoreportażu. Działał w Afganistanie, Libanie, Indiach, Iraku, Kambodży, Kuwejcie, Iraku czy Birmie często bedąc fotorepoterem wojennym. W Nowym Jorku, 11 września 2001 roku, de facto też jest na froncie. Do miasta wraca zaledwie dzień wcześniej. Gdy budzi się rano następnego dnia, widzi już płonącą pierwszą wieżę. Później - wraz z asystentką - stara się być jak najbliżej miejsca zdarzeń. By dokumentować to, co dzieje się w miejscu zniszczonych wież WTC i najbliższych okolicach. W kurzu, w pyle, wśród zgliszczy i kawałków porozrzucanej konstrukcji zniszczonych wież.
Porównania do innych, dokumentowanych przez niego konfliktów nasuwaja się same. Czy w Nowym Jorku, czy w Azji słyszy, że "zarabia na życie na nieszczęściu innych", Ale przecież ktoś musi światu opowiedzieć jak wygląda konflikt. Jak wygląda życie zwykłych ludzi wrzucowych w spiralę zniszczeń. I niezależnie od tego, czy to USA, Afganistan czy Irak zniszczenia w głowach ludzi są identyczne. Dlatego też w komiksie "McCurry, Nowy Jork, 11 września 2001" wychodzimy poza ten jeden dzień i poza to jedno miejsce.
Jean-David Morvan (scenarzysta serii SF "Armada" KLIK czy "Zaya") i Severine Tréfouël (panowie pracowali razem przy cyklu "Irena" KLIK opowiadającym o Irenie Sendlerowej) stworzyli swoisty portret fotoreportera. Człowieka, który zawsze musi przekroczyć granicę bezpieczeństwa, by być bliżej centrum wydarzeń. Komiks - prócz akcji - jest też gawędą o tym, jak zmieniała się fotoreporterka. Jak zmieniał się sprzęt, jak zmieniali się ludzie za aparatem. Ale jest też opowieścią o zmieniającym się świecie.
"McCurry, Nowy Jork, 11 września 2001" doskonale zilustrował Kim Jung Gi - pochodzący z Korei Południowej artysta, który niestety zmarł na początku października 2022 roku, kilka dni po polskiej premierze swego dzieła. Dynamiczna kreska, zmiany w kadrowaniu, pojawiające się w komiksie dwuplanszowe, pełne szczegółów kadry i portrety "przybrudzone" kreskowaniem współgrają z wykorzystanym na planszach materiałem fotograficznym McCurry'ego. W komiks bowiem wplecione są fotografie. 64 fotografie, a dwanaście kolejnych stanowi dodatek - portfolio. Dopełnieniem jest też zapis opowieści McCurry'ego na temat jego pracy.
Album jest ciekawym przykładem współgrania dwóch dziedzin - komiksu i fotografii. W sumie to jeden z nielicznych przykładów takiej pracy na naszym rynku (wcześniej były jedynie albumy "Fotograf" KLIK oraz "Dni piasku"). I mocna rzecz dla miłośników komiksowych historii opartych na faktach.
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
14.10.2022, 23:46 |