JAKO W NIEBIE, TAK I NA MARSIE
Ciąg dalszy opowieści z największego obozu pracy stworzonego przez Ziemian na Marsie. Pierwszy album "Nowy świat" był czasem, by nakreślić zasady w nim panujące. W albumie drugim - "Samotnicy" - zaczyna zgrzytać coraz bardziej.
Nie pod względem fabuły czy rysunków. Zaczyna zgrzytać na Marsie, gdzie w trybiki dobrze działającej maszyny uzupełnianej siłą zesłańców ktoś zaczyna sypać piasek. Tym kimś są osoby działające w strukturach Nowego Kościoła Synkretycznego. Znajdują się w nim zarówno osoby z elit władzy, jak i skazańcy, którzy na Marsie wylądowali za paragrafy zarobione na Ziemi. Tę drugą grupę reprezentuje Jasmine - była policjantka skazana za zabicie dziewczyny związanej z branżą narkotykową, ale prywatnie córki grubej ryby w brytyjskim rządzie. To z nią przemierzamy Czerwoną Planetę poznając panujące tu zasady, ale też ludzi, któym nie po drodze z obowiązującym systemem. Ludzi, dla których Mars ma stać się nowym rajem. O ile tylko uda się dokonać przewrotu.
"Samotnicy" to album, którego ciągiem dalszym powinna być wreszcie wielka krucjata. Walka o wolność i niezależność. Dążenie do starcia bezpośredniego jest tu zaznaczone. Ale Sylvian Runberg i Ludovic Dubois (podpisujący się pseudonimem Grun) nie spieszą się, by odkrywać już teraz wszystkie karty. W drugiej odsłonie serii porozstawiali pionki i... Czekają na czytelnika, który sięgnie po trzeci album, spinający serię w całość.
Sylvian Runberg przyprawia fabułę odrobiną political fiction (np. Chiny bronią praw człowieka!) oraz lokalnym kolorytem pod postacią walczących o wpływy gangów czy społeczności trzymającej się gdzieś na uboczu (wiadomo, że znajdą się wszędzie, dlaczego nie miałoby być ich na Marsie?). Z kolei Grun swoimi zakurzonymi planszami oddaje klimat i nastrój panujący wśród zesłańców. Zestawia też nowoczesne zdobycze techniki z więziennymi łachmanami i przytłaczającymi zabudowaniami obozu pracy pokazując rozdźwięk między elitą a skazańcami.
Czy "On Mars" jest rewolucją na rynku komiksów science fiction? Nie. Ale nikt od tej serii nie oczekuje bycia czymś więcej, niż porządnym czytadłem. Dokładnie takim samym, jak wydawana równolegle przez tego samego edytora seria KLIK "Ter". Jeśłi więc zmierzacie przez (Jupi)ter, może podpasować Wam też i Mars. On Mars.
autor recenzji:
Mamoń
16.10.2022, 23:15 |