WIZYTACJA
Choć czytając „Shadows House” czasem można odnieść wrażenie, że finał jest już bliski, tak naprawdę seria wciąż trwa i wyszło już dwanaście tomów. A to jeszcze nie koniec przecież. I dobrze, bo przyjemna to seria i to bardzo, mająca i swój klimat, i urok. I potrafiąca zaciekawić akcją.
Pora na wizytację! Dorośli odwiedzają dzieci by przekonać się, co tu właściwie się dzieje i jak wygląda sytuacja z bohaterami. Czy wszystko w końcu się wyda? I dokąd to zmierza?
To, co w tej mandze urzeka, to połączenie sprzeczności. Ale też i znakomite ich wykonanie. Sprzeczności? Tak, bo z jednej strony niesamowity klimat, z drugiej zaś słodycz i urok, a do tego wszystkiego absolutnie zachwycająca szata graficzna. Nic więc dziwnego, że fabuła na tym tle schodzi na dalszy plan, ale nie znaczy to, że jest słaba – wręcz przeciwnie. Najważniejszy jest jednak sam nastrój panujący na stronach, ten klimat balansujący gdzieś na jakże cienkiej na granicy niewinnej historii i mrocznego horroru. A całą robotę robią tu te grafiki autora, które łączą w sobie urocze dziecięce postacie o niewinnych buziach i mroczne, nastrojowe, a czasem mimo poruszania mroczniejszych, słodkie. A są tu jeszcze przecież dynamiczne sekwencje, przepięknie, realistycznie przedstawione otoczenie, świetna mimika, świetnie budowany świat. I ile w tym realizmu, ile detali. Ile siły.
Fabularnie, jak to w mangach Somato bywa, jest prosto i lekko, niezobowiązująco. Fabuła jest tu dość przewidywalna, ale ujmująca i urocza. Bo taka być musiała. Coś na styku literatury przygodowej XIX wieku i typowej mangi o dzieciach, na zderzeniu horroru i obyczajowej historii. Szybka w odbiorze, bo serwowana nam króciutkimi, niemalże rwanymi rozdziałami, wchodzi w zawrotnym tempie i nie nuży ani przez moment, choć czasem zdarza się tu całkiem sporo tekstu.
I co? I to tylko rozrywka, tylko zabawa, prosta, lekka, nieskomplikowana, ale wciągająca. Nie za mocna dla młodych odbiorców, nie za lekka dla tych bardziej dojrzałych, jest dokładnie tym, na co liczyłem po wcześniejszej mandze autora, „Kuro”. I może czasem bym przyspieszył akcję, może zakręciłbym to bardziej a nawet niekiedy zaatakował silniejszym akcentem, i tek lubię „Shadows House”. I lubię wracać do historii i bohaterów raz za razem. Bo zawsze jest miło.
|
autor recenzji:
wkp
21.10.2022, 06:24 |