OGNISTE ZMAGANIA
Floating fire
Golden wire
Silver trails
Flashing spire
Guns are cracking
Bombs are smacking
Cat o' tails
Whips her lashings
- King Gizzard & the Lizard Wizard
Najnowszy tomik „Fire Force” to powrót do tematyki, która była dla mnie najmocniejszą stroną wcześniejszych odsłon – czyli tych rozbieranych wpadek jednej z bohaterek. Seria ta, złożona właściwie z samych schematów, jest przyjemna, ale to właśnie elementy takie, jak ten dodawały jej czegoś świeżego i sympatycznego. I to tu jest, i jest wszystko to, za co cykl cenimy.
Takigi stara się odkryć prawdę o dziwnym odorze. Natrafia jednak na dziwną pracownię, a to, co go tam spotka, poważnie zaszkodzi jego zdrowiu. Tymczasem ludzie Ewangelisty działają, co wzbudza niepokój Danaru, a to prowadzi do prób odkrycia prawdy. Do zwiadowców dołączyć zamierza też… Ósemka. A to jeszcze nie koniec…
„Fire Force” to rzecz prosta, nieskomplikowana i niewymagająca. Jak każdy shounen. I, jak niemal każdy shounen w ostatnich latach, jest także złożona z wszystkich tych schematów typowych dla gatunku. Bo przecież lubimy to, co już znamy – cała popkultura na tym bazuje, serwując nam remake’i, sequele i kopiowanie tych samych pomysłów, które sprawdziły się u konkurencji. Jak zawsze potwarzami, liczy się, by robić to z głową, szacunkiem i dobrym wykonaniem. I to tutaj mamy.
W skrócie, liczy się dobra zabawa. A zabawa jest tu dobra, a momentami nawet bardzo. Nudzić się nie można, bo jest tu akcja, walki, tajemnice, fantastyka… Jest też nuta erotyki, bo to lubią docelowi odbiorcy, jest humor, twardzi faceci, ładne kobiety, wrogowie do pokonania, wyzwania, którym trzeba sprostać… No jest wszystko, czym gatunek stoi. A na dodatek podane obowiązkowo w sposób lekki i dynamiczny. A ja cenię sobie to, że rzecz potrafi mnie rozbawić (najlepsze że wróciły te sceny z biedną bohaterką, która zawsze kończy przypadkowo zmolestowana / rozebrana etc.). I wiem, już to znam z innych mang, najmocniej widzę tu wpływy „Ao no Exorcist”, ale „Ao” samo w sobie też złożone było ze schematów, choćby tych z „Naruto”. Wszystko zostaje więc w rodzinie, jak to mówią.
Grafika? Tu też mamy do czynienia z robotą przypominającą nam różne inne dzieła, ale przyjemną dla oka i dobrze pasującą do treści. A są tu momenty, które wpadają w oko z miejsca, mają swój klimat i ogólnie dobre są. I taka jest ta manga.
|
autor recenzji:
wkp
05.11.2022, 06:19 |