W POGONI ZA SKARBEM
O popularności komiksu świadczą odbiorcy. W przypadku serii „Detektyw Miś Zbyś na tropie” musi ich być sporo, skoro kolejne tomiki są regularnie dodrukowywane. Wznowienia doczekał się odcinek czwarty - „Skarb kapitana Czarnofutrzastego”.
Wydawało się, że będzie to historyjka o próbie rozwikłania zagadki pogodowej i fali upałów. Od fali upałów blisko jednak już do fali morskiej. A z morza – do piratów. Tak chciał los. A tak naprawdę scenarzysta Maciej Jasiński. Pomieszał bohaterom szyki i zamiast na brzegu morza zastanawiać się nad wysokimi rejonami, w jakich oscyluje temperatura, zostają wkręceni w wir przygody. W przypadku misia Zbysia i borsuka Mruka to żadna nowość. W poprzednich tomikach przecież już rozwiązywali zagadkę kradzieży miodu, przemierzali Dziki Zachód i odwiedzali przestrzeń kosmiczną (odpowiednio komiksu "Lis, ule i miodowe kule", "Złoty sokół teksański" oraz "Kosmos to za mało"). W "Skarbie kapitana Czarnofutrzastego" są obecni w kolejnym świecie charakterystycznym dla tego typu historyjek. Świecie piratów.
Maciej Jasiński znów stworzył scenariusz, który młodego czytelnika zatrzyma do ostatniej planszy. Są w nim ucieczki, pościgi, zwroty akcji i kolejni, rozpoznawalni zwierzęcy bohaterowie. Autor próbuje też wkręcić go w interakcje (po drodze pojawia się kilka pytań do czytelnika, inny razem podsuwa mapę do wędrowania po niej palcem), zaczyna też "uczyć bawiąc i bawić ucząc" podnosząc kwestię numeru alarmowego. Ale nie czyni tego nachalnie, bez uszczerbku dla fabuły.
Rysunki Piotra Nowackiego od pierwszego tomiku trzymają bardzo wysoki poziom. Zaryzykuję wręcz stwierdzenie, że dziś jest najlepszym polskim rysownikiem tworzącym w stylu cartoonowym. W czwartym tomiku zmienił jednak współpracującego z nim kolorystę. Norberta Rybarczyka zastąpił Tomasz Kaczkowski. Zmiana – prócz nazwiska na okładce – jest jednak niezauważalna.
Wznowienie „Skarbu kapitana Czarnofutrzatego” to okazja, by uzupełnić domową biblioteczkę naszych kilkulatków. Seria „Detektyw Miś Zbyś na tropie” powinna stać w niej na półce z wirtualnym dopiskiem „Lektury obowiązkowe”.
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
26.10.2022, 20:59 |