KOT I STARSZY PAN
Ta manga powinna nazywać się „Kot i starszy pan”, bo ko jest najważniejszy w tej opowieści? Zresztą każdy, kto kota posiada, wie, że kot stoi nad wszystkim innym. Więc i tu inaczej być nie może. No i to dla niego zawsze sięgamy po tę opowieść, nieważne czy ciekawią nas pozostałe wątki, czy nie. Ale mi pasuje i wątkami bez kocimi, chociaż to właśnie te zwierzęce zachowania zachwycają mnie najbardziej.
U Kandy tętni życiem. Wszystko się zmieniło. A teraz zmienia się jeszcze bardziej, gdy zjawia się… córka Kandy! Ale czy to na pewno córka? Ci, którzy spotykają ją, gdy Kandy w domu nie ma, trafiają między młot a kowadło, a sytuacja z każdą chwilą jeszcze się komplikuje!
Tak się złożyło, że wydanie tego tomu „Starszego pana i kota” zbiegło się niemalże z informacją o tym, że Waneko na przyszły rok planuje wznowienie innej kociej mangi, „Cześć, Michael!”. No więc musiałem o tym wspomnieć, bo „Michaela” doskonale pamiętam – tym tytułem Waneko debiutowało przecież, a to był czas raczkowania mangi u nas, a zarazem i mangowego boomu, więc kupowałem, czytałem, śmiałem się. No musiałem wspomnieć, bo historie o kotach też uwielbiam i to świetna wieść była. Ale wróćmy do „Starszego pana i kota”.
A wracać jest do czego. I teraz, i raz za razem, zawsze. Bo to (kot, tak, kot) bawi i wzrusza, gra na emocjach, łapie za serce, podrapie pazurkami w czaszkę, coś tam pomiauczy w głowie. No i jesteśmy zadowoleni. Czasem jest z nim zabawnie, czasem jest smutno, bo historia i na polu ludzkim (strata, depresja, załamanie, etc.), i zwierzęcym (w końcu wątki „rodzinne” czy wspomnienia też) robią tu swoje. Podoba mi się połączenie szalonej, ekspresyjnej opowieści reinterpretującej zwierzęce zachowanie, wyolbrzymiające je, ale jakże doskonale oddającej też prawdę, z dojrzałą historię o bohaterze w średnim wieku, które swoje ma za sobą i stracił zbyt wiele. I podoba mi się, jak w tym właśnie kocie odnajduje radość życia, co otwiera go na świat i ludzi. A wszystko to może proste, ale jakże skuteczne i emocjami nasycone.
I ta prostota jest też widoczna w warstwie graficznej, ale ta też jest autentycznie wyśmienita i doskonale oddaje wszystkie aspekty historii. Tak, jak kot bohatera jest zarówno brzydki, jak i słodki, tak i wszystkie inne sprzeczności i wzajemnie uzupełniające się elementy są tu odpowiednio ukazane. Ekspresyjnie, trafnie. No i miło dla oka.
Jak zawsze polecam, bo mnie to kreci i kupuje. I chcę więcej. Ot takie piękno tej kociej brzydoty.
|
autor recenzji:
wkp
02.12.2022, 06:12 |