TOKYO GANGSTERS Najlepiej było nie być tu, kiedy działo się to,
Teraz myśl i decyduj, wybierając mniejsze zło!
Tu nikt ci nie podpowie, ja też nic nie zrobię
Uciekaj póki możesz, i gryź ryj obrożę.
- Doniu (feat.52 Dębiec)
I znów nadeszła pora zawitać w gangsterskie progi. Pora by popatrzeć na bandyckie akcje, tortury, śmierć, ale jednocześnie znaleźć w tym nadzieję, choć bywa ciężko. A na pewno znaleźć sporo emocji. Miłosnych uniesień? No te nadal są na dalszym planie, ważniejsze rzeczy się dzieją – przynajmniej z punktu fabuły – ale jest fajnie i liczę, że ta miłość szybko tu wróci, bo to głównie ona mnie przekonała do tej serii.
Gang Mikeya wygrał. Koniec? Powrót do teraźniejszości przynosi zaskoczenie – teraz to Takemichi stoi na czele Toman! I znów się dzieje!
I jest czasem brutalnie, krwawo, sami zobaczycie zresztą, ale gangsterskie klimaty do czegoś zobowiązują. Może to i historia dla nastolatków, ale przecież za łagodna być nie mogła, takie to klimaty, taka estetyka, więc jest, jak być powinno. Konsekwentnie jest. I przyjemnie, jeśli o przyjemności w ogóle można tu mówić. Choć w sumie można, to shounen, emocje i trupy być muszą, ale rozrywka tak samo. I jest. Bo za krwawo i za poważnie przecież tu się nie zdarza.
Przyjemnie się to czyta, bo dialogi są lekkie i żywa, nie przytłaczają, akcja jest szybka, na nudę miejsca nie ma. Ciągle coś się dzieje, bywa dramatycznie, emocjonalnie, nastrojowo. Jest w tym wszystkim też jakiś taki oldschoolowy duch, chociaż wszystko jest tu na wskroś współczesne, dostoswane do oczekiwań obecnego czytelnika, także pod względem wspominanej już dynamiki. To, plus przyjemnie, choć typowo nakreślone postacie daje nam coś, co czyta się dobrze. Mi się tak włośnie czyta, choć za gangsterskimi klimatami nie przepadam.
I fajnie, że rzecz nie jest jakimś tam gloryfikowaniem całej tej gangsterki, a tego nie brakuje w różnych historiach. Owszem, wszystko oparte jest na tej młodzieńczej potrzebie wspólnoty, imponowania, akceptacji. Ale widać tu, jak złe jest to wszystko, do czego prowadzi, czym kończy. A kończy źle, tragicznie często.
Na szczęście choć tragedii tu wiele, do zakończenia serii jeszcze daleko. Ot nawet nie jedna trzecia za nami. Czekać więc jest i będzie na co. Bo i przyjemnie to napisane, i zilustrowane też. Do mnie to trafia i chętnie będę kontynuował tą przygodę. I mam nadzieję, że te romantyczne uniesienia wrócą, bo to mój ulubiony wątek tu. Ot tyle.
|
autor recenzji:
wkp
21.12.2022, 06:38 |