SURWIŁO. HISTORIA ŻYCIA
Opowieść o babci - Walentinie Wikientijewnie Surwiło - snuje na łamach swego komiksu Olga Ławrientjewa. Obrazy grozy przeplatają się tu ze scenami niczym ze snu. Zupełnie jak na wojnie…
Wojna to zawsze dramat dotykający cywili. I mimo wszystko, podświadomie, z racji agresji na Ukrainę Rosjanie przestali być tymi fajnymi, których się żałuje… Ale spróbujmy. „Surwiło” pokazuje dramat zwykłych Rosjan wkręconych w II wojnę światową (czy też tzw. wielką wojnę ojczyźnianą, która zaczęła się w roku 1941, kiedy Niemcy zaatakowali Związek Radziecki). Chociaż Olga Ławrientjewa zaczyna jeszcze przed wojną, a kończy już współcześnie. Zaczęła od rewolucji, później pokazała zsyłki wrogów narodu i dopiero nakreśliwszy sytuację w Rosji weszła w wojnę. Dalej rozciągnęła historię na powojenne dzieje swej babki, odkrywanie sekretów z akt NKWD czy wycieczki do miejsc związanych z przodkami, gdzie próbują złapać ducha wsi Surwiły.
Wiadomo, że zwykli Rosjanie wkręceni zostali w komunistyczne trybiki. Wiadomo, że ludzie tacy jak Wala stali się maszynkami w rękach aparatczyków. Wiadomo, że system musiał mieć wrogów, z którymi walczył (jak ojciec bohaterki). Musiał mieć też swoich donosicieli. Jednych hołubił, innym podstawiał nogi. W systemie tym jednak zawsze musieli odnaleźć się ludzie. Jak Wala. Młoda dziewczyna wkręcona w świat Leningradu. Dziewczyna z rozterkami, słabościami, sercowymi poruszeniami. I właśnie taką babcię / babkę / fest babę* pokazuje Olga. Babcię, która nie ukrywa swojej przeszłości i tego, co stało się z jej ojcem wziętym za wroga socjalistycznego świata.
W swym komiksie autorka miesza chronologię. Raz Walę widzimy jeszcze jako dziecko, gdy w rodzinnych stronach wędruje prze lasy, za chwilę jako dojrzałą kobietę, grzebiącą w aktach NKWD. Raz jako młokosa stawiającego pierwsze kroki w pracy, za chwilę pannicę na wydaniu, w której drzwiach pojawia się jej wybraniec. Oczywiście w dziejach Wali mnóstwo jest odniesień do XX-wiecznej historii Związku Radzieckiego oraz do komunistycznej symboliki. Choć autorka nie idzie – a szkoda – w propagandową stylistykę, co wzmocniłoby dodatkowo przekaz jej komiksu. Oczywiście sporo miejsca zajmuje blokada Leningradu. Miasta, które otrzymało tytuł Miasta-Bohatera.
„Surwiło” to czarno-biała historia. Mocno szkicowa. Twarze bohaterów utrzymane są w stylistyce starych komiksów gazetowych. Do tego na planszach mamy trochę leningradzkiej architektury. Ale mamy też sceny bardziej ekspresyjne, kiedy autorka pozwala sobie na całostronicowe komponowanie plansz. To sceny z niby spokojnego, codziennego życia ale też obrazki ze współczesnej wycieczki śladami babci.
Ale nie da się pisać o komiksie „Surwiło” bez nawiązania do Ukrainy. Można zastanawiać się, czy komiks ten powinien pokazać się w czasie kiedy ruscy atakują Ukrainę. Komiks, który pokazuje dramat cywili – jak zabieranie ubrań zmarłych, bo przecież już ich nie potrzebują czy też rozbieranie domów na opał… Zważywszy na to, co armia Putina wyczynia na Ukrainie, trudno dziś współczuć Rosjanom. Nawet patrząc przez pryzmat historii. Choć blokada Leningradu była akurat wydarzeniem, na które powinniśmy spojrzeć obiektywnie. W obecnej sytuacji geopolitycznej jest to jednak mało realne. Niestety…
Agresor się zmienia. Niedawne ofiary stają się sprawcą. Potomkowie tych, którzy mieli nie chodzić po północnej stronie Newskiego Prospektu -tabliczki, że była bardziej zagrożona w trakcie ostrzałów wisiały tam jeszcze dwie dekady temu, gdy parokrotnie miałem okazję odwiedzić Sankt Petersburg - dziś albo są na Ukrainie, albo - w większości - przymykają oko na to, co tam się dzieje. Czy też boją się, by głośno zaprotestować. A swoją drogą - jak zachowałaby się Wala?
Andrzej Kłopotowski
*niepotrzebne skreślić
autor recenzji:
Mamoń
26.12.2022, 23:54 |