SZKOLNE SZALEŃSTWO
Kiedy mówisz człowiek
To brzmi dumnie w mowie
Lecz ogarnąć idzie kiepsko
Co potrafi dziecko
Ale panie nawet gdzie tam
Co może kobieta
- Elektryczne Gitary
„GTO”. No świetne to było lata temu, ale choć zdziadziałem już i może wyrosłem z tego i owego, świetne jest nadal. A co więcej dzięki temu też zaczęły się powroty innych mang od Waneko sprzed lat. Bo i „Cześć, Michael!” wraca, i „Pradise Kiss” ma znów gościć na naszym rynku. A jeszcze parę tytułów śmiało mogłoby do nich dołączyć. Ale nie o tym, a o nowym „GTO” miałem pisać, więc piszę. A tomik to świetny, nieco szalony – kłopoty, wpadki, gady, także prehistoryczne widać na kadrach (sami przekonacie się o co chodzi) – a na koniec to już w ogóle iście morderczy jest. Xzyta się to znakomicie, śmieje się co chwilę, ani chwilę za to nie nudzi. A choć głupkowate bywa i to bardzo, głupie nigdy nie jest.
Onizuce nie poszło tak, jakby tego chciał. Egzamin napisać się udało, ale… No cóż, teraz leży sobie w szpitalu, w ciężkim stanie i choroba wie, co z tego będzie. A tymczasem w szkole też nie jest dobrze, bo na dyrektorkę czekają potyczki i mediami, i z Uchiyamadą, i jeszcze rodzice Hidemi wtrącają swoje. Dzieje się dużo, ale czym to się skończy? A tu jeszcze na horyzoncie czai się… śmierć!
Chyba każdy z nas, facetów, lubił / lubi czasem obejrzeć wszystkie te komediowe bzdury, jak „Świntuch”, „Lody na patyku”, „American Pie”. Wiecie o czym mówię. Wszystkie te teen sex comedies, które wchodziły nieźle w nastoletniości i czasem wchodzą i teraz. A „GTO” to taka seria, która niby jest jak one, ale… No właśnie, „Onizuka” to przykład na to, jak wyglądałyby tamte dzieła, gdyby trochę dojrzały no i były naprawdę dobre. Nie wyzbyły się głupich dowcipów, seksualnych podtekstów i dozy erotyki, ale po prostu okazały się dobrze zrobionymi opowieściami, które bawią, ale nie żenują. Przynajmniej nie poziomem.
Więc czytam i się śmieje. Bo wpadki Onizuki, to, jak potrafią go załatwić dzieciaki, których uczy, jak załatwić potrafią go dziewczyny, jak coś znów w życiu mu się wali, ot choćby przypadkiem zabije mu się (a może nie?) kogoś, bawią nas, ciekawią i wciągają, jak choroba. Bywa wulgarnie, bywa niewyszukanie, ale jednak jest w tym coś więcej, niż tylko głupkowata rozrywka. Przesłanie się znajdzie, ważniejszy jednak jest klimacik całości, który do mnie trafia. I ten humor przede wszystkim to tez moja bajka.
A przy okazji uwielbiam, jak to jest rysowane. Nie bezbłędnie, nie bez pewnych potknięć, ale i tak wyśmienicie to wygląda. Lubię, że sporo tu czerni, że ta mimika jest tak mocno ekspresyjna i że twórca potrafi uchwycić i chłodny miejski look, i miękkość kobiecych kształtów. I że widać, że dobrze się przy tym bawi.
Świetna rzecz. Okej, nie dla każdego, trzeba to jednak lubić, ale jak się lubi – jest się niemal zachwyconym. I chce się do tego wracać.
|
autor recenzji:
wkp
25.01.2023, 06:10 |