CORTO BEZ CORTA
To próba wykorzystania popularności serii „Corto Maltese”. Jednak „Pustynne Skorpiony” to seria już nieco innego kalibru niż dzieło, za sprawą którego komiksiarze pokochali Hugona Pratta.
Innego kalibru pod względem fabuły. Rysunkowo bowiem – o czym dalej – „siedzi” w klimacie znanym z perypetii najsłynniejszego Maltańczyka w świecie komiksu. „Pustynne Skorpiony” to seria dziejąca się między wrześniem roku 1940 a marcem 1941. Osadzona jest na kontynencie afrykańskim, a jej siłą napędową jest niejaki Koїnski. Polski Żyd walczący w Afryce Wschodniej pod skrzydłami brytyjskiego Long Range Desert Group. Wędrując z nim odwiedzamy kolejne miejsca. Poznajemy następnych zakapiorów i tych, którzy chcieliby ugrać coś na wojnie.
W sumie na przygotowany przez Egmont gruby tom skłąda się pięć historii. Fabularnie nie dostaniemy rozterek, spowolnień, wizji z jakimi mierzył się Corto Maltese. Bohater, który pojawia się w jednym z odcinków na zasadzie wspomnienia o nim. To pokazuje, że Pratt zachowuje dystans do swoich prac, nad jakimi siedział. Ale z innej perspektywy – czy zamiast Koїnskiego na planszach nie mógłby po prostu pojawiać się Corto? Mógłby. Byłyby to nieco inne, bardziej przyziemne, bardziej wojenne perypetie Maltańczyka. Z odskoczniami. W "Pustynnych Skorpionach" jest wszak kilka innych składowych, z jakich znamy doskonale Pratta. Knucia, intrygi, zwroty akcji. To wszystko jest i tu. Dodatkowo autor znajduje też odrobinę miejsca na dysputy o kinie, muzyce, rewolucjach czy postrzeganu wolności.
Ale już rysunkowo za to mamy do czynienia z Hugonem Prattem znanym doskonale z serii „Corto Maltese”. Mamy te same ujęcia postaci, te same twarze, te same szczegóły przy rysowaniu pojazdów, którymi przemieszczają się bohaterowie. Mamy też te same cienie i ucieczki z postaciami w ciemne kawałki kadrów, co w „Corto Maltese”. Mamy w wydaniu zbiorczym „Pustynnych Skorpionów” wreszcie kolory przygotowane przez Patrizię Zanotti, a więc tę samą artystkę, która odpowiada za kolorystykę w nowym wydaniu Maltańczyka.
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
30.03.2023, 22:52 |