BATMAN I ROBIN
Sceną praktycznie wyjętą z "Batmana" zaczyna Jeff Lemire swą kolejną opowieść osadzoną uniwersum Czarnego Młota. Tą opowieścią jest "Skulldigger".
W otwarciu fabuły - jak w Batmanie - pojawia się szalony morderca. Ofiarami też jest małżeństwo. I też jest chłopak widzący na własne oczy zabójstwo rodziców. To na początek. Później – jak w Batmanie – mamy nauczyciela oraz ucznia. Batmana, którym w tym przypadku jest Skulldigger. I Robina – czyli Kostka. Chłopaka, który widział śmierć rodziców. Wychowanka Skulldiggera, Zamaskowanego obrońcy działającego w Central City. To nie koniec analogii do mrocznych superherosów. Po stronie Skulldiggera stoi komendant lokalnej policji, kapitan Howard. Sam Skuldigger zaś - prócz Batmana - przywołuje na myśl także Punishera czy Ghost Ridera. Mimo tego Lemire napisał swoją historię, gdzie prócz chęci zemsty pojawiają się także inne emocje.
Swoje komiksy wszak Lemire buduje na emocjach - niezależnie od tego, czy opowiada historie obyczajowe, czy stara się wchodzić w superbohaterkę. W tym przypadku emocji dostarcza Matthew. Chłopak rozdarty między świat herosów, a nasz świat. Świat herosów, który za sprawą Texa Reeda - dawnego bohatera znanego jako Karmazynowa Pięść, walczącego teraz o fotel burmistrza Spiral City - przeplata się ze światem polityki. Przy okazji tej wychodzą na światło dzienne stare porachunki i niepozałatwiane sprawy, w których udział biorą też Skullgigger oraz Kostek. Z kolei drugą rzeczywistość reprezentuje tu pani detektyw Amanda próbująca ratować swój rozpadający się związek z Theresą. Amanda strara się też, by młody zapomniał o Kostku. Który świat wygra?
Scenariusz Jeffa Lemire zilustrował chorwacki rysownik Tonči Zonjić. Odchodzi od stylistyki, do jakiej przyzwyczaiły nas komiksy ze świata Czarnego Młota. Zonjić wychodzi z klastycznego kadrowania. Buduje dynamiczne plansze. Stosuje zróżnicowaną klorystykę, pozwalajac sobie nawet na wstawki z czerni i bieli a'la Frank Miller. Efektem jest nowocześnie zilustrowana historia, która tchnęła trochę świeżości w nieco skostniałe (hehe) uniwersum Czarnego Młota.
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
19.03.2023, 21:36 |