POCZCIWY ZBOCZUCH I DZIEWCZYNY
Tak często cię widzę
Choć tak rzadko spotykam
Smaku Twego nie znam
Choć tak często cię mam na końcu języka
Jeśli u mnie zasypiasz
To tylko w kącie mojej głowy
Jeśli ubrana
To tylko do połowy
- Happysad
„Dziewczyna do wynajęcia” to taki mangowy standard, że aż nie trzeba tego nikomu przedstawiać. Poczciwy zboczuch o dobrym sercu poznaje dziewczynę, z którą szans być nie ma, ale jednocześnie marzy mu się ona. Więc robi, co może, by być blisko niej i jakoś to się kręci. A problemów wokół masa, ciągle coś się dzieje, sypie się coś, coś zmienia, dziewczyn zaczyna się kręcić coraz więcej i… No i fajnie się to czyta, naprawdę fajnie i z ochotą na więcej. Choć, oczywiście, trzeba pamiętać, że to rzecz głównie dla nastoletnich chłopaków myślących przede wszystkim o jednym, więc ci, w komedii romantycznej szukający delikatnej czułości, raczej powinni pozostać przy szojkach.
Zbiórka crowdfundingowa nie poszła dotąd tak, jak powinna. Dlatego z pomocą sąsiadki i dziewczyny Kauzyi, wdrożony zostaje kolejny plan, mający na celu pomóc zdobyć fundusze. Kolejnym ważnym elementem jest pomoc Umiego, ale ten za swój udział w tym wszystkim, chce spotkania… z Mizuharą. A to, oczywiście, w Kazuyi uruchamia pokłady zazdrości i… Co z tego wyjdzie?
Poczciwy zboczuch, taki, jak tu, to shounenowa podstawa. Bohater, z którym może się identyfikować nastoletni odbiorca. Bohater, który wciąż myśli o dziewczynach, wyobraża sobie ich ciała albo coś tam podgląda – żeby i czytelnik mógł sobie popatrzeć – i wciąż chce jednego. Ale jednocześnie, choć świnią bywa (a w „Dziewczynie” to już w ogóle), ma w sobie dość dobrych cech i te dobre cechy podkreśla, że może to nieść jakieś przesłanie. Choć przede wszystkim chodzi o rozrywkę i romantyczne uniesienia. Romantyczne, tak, bo może i erotyki też jest tu sporo – łagodnej i sugerowanej, niż podawanej wprost – jednak to właśnie te wyższe uczucia są siłą nośną serii.
I fajnie to wchodzi. Sympatyczne jest, ma swój urok, a fajna podbudowa obyczajowa, nawet jeśli przesadzona – bo skąd tu nagle tyle dziewoi w okolicy bohatera, skąd te wszystkie sytuacje takie i inne – dobrze dodaje całości dramatyzmu i uczuciowych komplikacji. A tak w komedii romantycznej być powinno. A że to komedia, to i pośmiać jest się z czego (wpadki i żenady bohatera), i pokibicować jest czemu. I oko zawiesić na czym, bo szata graficzna ładna jest, przyjemna dla oka i dopracowana w detalach.
Więc niezmiennie jestem na tak. Dobra rzecz dla fanów romantycznych uniesień w zabawnym ujęciu, z erotyczną nutą. Wśród podobnych tytułów to ten i „GTO” (acz „GTO” dużo bardziej) są obecnie najlepszymi – przynajmniej z tych, które regularnie czytam – ukazujących się na polskim rynku.
|
autor recenzji:
wkp
02.05.2023, 06:02 |