WALKA O WSZYSTKO
Falling upwards through clouds of glue
Split dry sky beckons me through
A hand outstretched calls my name
Time to wake again
Blue morpho
- King Gizard and the Lizard Wizard
No i doczekaliśmy się kolejnego tomiku „Ao no Exorcist”. Pamiętam, jak pochłaniałem tę serię na początku, wciągając wszystkie wydane wówczas tomiki – kilkanaście sztuk – właściwie na raz. I tak najlepiej było to robić. Bo teraz, kiedy miesiącami czeka się na kolejne odsłony, zdąża się zapomnieć co było wcześniej – a przynajmniej ja sporo zapominam – a że jesteśmy w samym środku akcji… No ale tomik sam w sobie, jak zwykle, bardzo dobry, zabawa na poziomie i w ogóle wszystko fajnie, więc niezmiennie warto.
Walka trwa. Shiemi przechodzi ostatni test, a tymczasem egzorcyści zmagają się z samym Szatanem! A co z Roinem i Yukio? Ten pierwszy ma stanąć do walki bezpośredniej, ten drugi ma wykorzystać nową broń, by osiągnąć cel. Jak potoczy się to starcie, od którego zależy już dosłownie wszystko?
Konkretny, epicki, z rozmachem podany tomik. W tej serii od początku coś się działo, zawsze mocno i konkretnie. A na całego to już dzieje się tu od dłuższego czasu, a teraz jeszcze bardziej na całego jest to wszystko. Tu nie ma miejsca na gadanie, jest walka, są taki, błyski mocy, rozmach, wielkie wydarzenia. No to już taki moment, gdzie wszystko jest największe i ostateczne i prowadzi do ostatecznych konsekwencji. Stawką jest wszystko. Tradycyjnie.
No ale właśnie z tradycyjnych elementów składają się takie mangi. Tu wszystko od początku było znane i lubiane i na to się liczy. Chodzi o to, żeby odtworzyć je jak najlepiej, dodać coś od siebie i stworzyć coś, co porwie i dostarczy zabawy na wysokim poziomie. I tym właśnie jest „Ao no Exorcist”, w którym ja odnajduję wszystko to shounenowe, co uwielbiam od dzieciaka i na czym się wychowałem.
A ten tom to nie tylko jeszcze więcej tego właśnie, ale też i sporo konkretów. Fajnie się to wszystko rozwija, fajnie pędzi, nie dając właściwie złapać oddechu nam i bohaterom, czyta się to wszystko za to jednym tchem. Za dużo tego czytania tu nie ma, wszystko pędzi i gna, więc dużą odpowiedzialność spoczywa na rysunkach, które muszą to wszystko chwycić i odpowiednio oddać. No i znakomicie to robią. Graficznie to lekkość i widowiskowość. Dynamika, prostota, wyrazistość, ale i klimat, detale.
Jak zwykle świetna zabawa. Niemal trzydzieści tomików za nami, finał chyba już niedaleko – chyba, bo wiemy, jak to w mangach bywa – ale na jakości rzecz nic nie traci. Więc fajnie było wrócić i teraz trzeba znów czekać, choć chciałoby się już. No ale niedosyt wywoływany przez dane dzieło to też duży pozytyw.
|
autor recenzji:
wkp
15.06.2023, 06:05 |