POWRÓT DO KRAINY BAŚNI
Czy są na sali fani „Baśni”? O, widzę że są. No to specjalnie dla Was - i dla mnie też - suplement do serii. Suplement, który się zwie „Jack z Baśni”.
Już wyjaśniam, że chodzi o komiksowe „Baśnie”, czyli liczącą raptem „tylko" 22 tomy serię (plus album specjalny) pisaną przez Billa Willinghama. „Baśnie”, w których postacie znane z historyjek dla dzieci przeniósł do osadzonego na Manhattanie Baśniogrodu a później nadał im zupełnie nowe funkcje. I tak np. królewna Śnieżka została zaufaną burmistrza zaś wilk Bigby – szeryfem. Wśród postaci pojawił się też Jack Horner zwany Zabójcą Olbrzymów. Bohater, dzięki któremu możemy wrócić do świata baśniowców.
Oto bowiem dostajemy początek serii „Jack z Baśni”. To swoisty spin-off do serii Willinghama. Zresztą spin-off, za który też odpowiada Bill Willingham. Może więc spokojnie rozwijać swą wizję serii, bez zarzutów, że coś nie gra. W tomie pierwszym możemy przeczytać początek nowej historii „najwspanialszego baśniowca wszech czasów”. We wstępnie osobiście – prowokacyjnie - pisze on, że „ta książka to absolutny szajs” zaś jej czytelnicy to „łatwowierni idioci”. No cóż. Mogę być łatwowiernym idiotą czytającym szajs. Szczegół tylko, że przy tym szajsie bawiłem się równie dobrze, co przy „Baśniach”. Tych zasadniczych...
A dokładniej jestem łatwowiernym idiotą czytającym dopiero pierwszą z zapowiadanych trzech odsłon „szajsu”. Na pierwszy tom „Jacka z Baśni” złożyło się „dopiero” szesnaście (!) rozdziałów komiksu (nie licząc dodatków w postaci szkiców). Poza Baśniogrodem nasz Jack musi „wrócić do korzeni jako wędrowny szelma, goniący za łatwymi pieniędzmi i jeszcze łatwiejszymi kobietami”. Oto „historia chwały i niedoli” pana Jacka! Oto znakomite czytadło będące dopełnieniem serii zasadniczej. Czymś, czym dla serii „Sandman” KLIK okazał się być „Lucyfer” KLIK.
Jak w „Baśniach” mamy rysunkowy misz-masz. Tony Akins, Steve Laialoha, Andrew Pepoy, Russ Braun i Andrew Robinson „żonglują” sobie naszym Jackiem w sposób analogiczny do serii głównej. Choć – nie powiem – graficznie najciekawiej wypada ostatni z twórców, dodający do komiksu nieco mroku.
Jak wspomniałem, z Jackiem jeszcze się nie żegnamy. Pozostaje tylko uzbroić się w cierpliwość, by poznać dalszy ciąg około baśniowych perypetii.
autor recenzji:
Mamoń
05.07.2023, 00:31 |