ŁOWCĄ BYĆ
Dobry shounen nie jest zły, a dobry klasyczny shounen to już w ogóle. No a „Hunter × Hunter” to i dobry, i klasyczny (wydawany od 1998 roku cykl chyba można określić tym mianem). Więc cieszę się, jak cho…roba, że Waneko sięgnęło po ten tytuł. Tak w sam raz na jego dwudziestopięciolecie. No, a że seria wciąż się ukazuje (w chwili obecnej liczy 37 tomików i leci do przodu), zabawy przed nami cała masa. A ta zabawa znakomita jest – coś dla fanów „Dragon Balla”, „One Piece” i „Pokémonów”. I zarazem coś w sam raz na wakacje.
Głównym bohaterem jest nastoletni Gon mieszkający na niewielkiej Wielorybiej Wyspie. Chłopak wierzył, że stracił rodziców, lata spędził pod opieką ciotki, by odkryć w końcu, że jego ojciec był tzw. łowcą. I teraz Gin też chce zostać jednym z nich, chce wyruszyć w wielki świat, pełen dziwnych stworzeń, wielkich skarbów i niezwykłych miejsc i kiedy w końcu nadarza się okazja, nie waha się – zdobywa zgodę ciotki, wsiada na statek i rusza na podróż świata. Tylko, że takich, jak on są nieprzebrane rzesze, a niewielu rzeczywiście może zostać łowcami. Czy chłopakowi się uda? I czy będzie w stanie przejść ostateczny test, jakim ma być dla niego odnalezienie ojca?
W oryginale „Hunter × Hunter” zaczął ukazywać się w magazynie „Weekly Shōnen Jump”, a trzy miesiące później – dokładnie 4 czerwca – doczekał się wydania pierwszego zbiorczego tomiku. Czyli mamy swoisty podwójny jubileusz serii. Serii wydawanej może nie w jakimś oszałamiającym tempie, bo jednak np. taki „One Piece”, który debiutował jedynie kilka miesięcy wcześniej, dziś liczy sobie 105 tomików, a to wcale nie koniec, ale jednak wcale nieustępującej podobnym tytułom. A z tych tytułów sporo czerpie. Sam początek to wypisz wymaluj początek „Dragon Balla” – samotny dzieciak wychowywany przez krewną, podobny fryz, walka z rybą, te sprawy. Reszta? Wielka wyprawa, poszukiwania, etc. aż zalatują „Pokemonami”. No i statek, skarby i cała reszta jakoś mi tak z „One Piece” kojarzą, chociaż czy Tigashi znał to dzieło, kiedy pracował nad „Hunterem”, nie wiem.
Tak czy inaczej, wszystko co tu znajdziecie, jest znajome, ale w jakże świetnym stylu! Uwielbiam takie mangi, jak ta, uwielbiam wszystkie te schematy i zabawy nimi, a że „Hunter” powstał w latach 90., jednym z moich ukochanych okresów wydawniczych nie tylko w mangach, ale w komiksie w ogóle, kiedy wszystko było świeższe, bardziej pomysłowe i wykonane bardziej z duszą i sercem, ręcznie, z błędami, bez komputerowych fajerwerków, ale z prawdziwą magią. I to właśnie mamy tutaj. „Hunter × Hunter” pełen jest przygód, akcji, walk, niezwykłości, ale i humoru. Zabawna seria, przy której nie można się nudzić, zaludniona prostymi, ale wyrazistymi postaciami i całym bogactwem ujmujących dziwactw.
I graficznie też mnie to kupuje. Kreska jest prosta, rysowane to trochę na szybko, dynamicznie, ale bardzo przyjemnie. Wszystko tu jest znajome, widać odbicie inspiracji innymi mangami, na szczęście widać też własny sznyt. I choć czasem niechlujne jest to to, uroku w tym masa i mnie to kupuję. A jeśli lubcie shouneny i wymienione powyżej serie, nie wątpię, że kupi i Was. i to jeszcze jak.
|
autor recenzji:
wkp
02.06.2023, 06:09 |