ELY I TOKIO
Oh, regret, what a cloud of dread
With the cold hand of death ahead
Oh, desperation, what a mind killer
All hail, king Gila
- King Gizard and the Lizard Wizard
„Choujin X” to takki powrót Suiego Ishidy do lżejszych, zabawniejszych i prostszych opowieści. To nie „Tokyo Ghoul: Re”, już bliżej opowieści do pierwszego „TG”, ale jednocześnie to coś innego. Więcej tu luzu, więcej humoru i absurdów, a jednocześnie nadal trochę typowego dla późniejszych prac Ishidy chaosu. Ale czyta się to bardzo przyjemnie, a postać Ely – moja ulubiona – po prostu zawsze mnie rozwala i jeszcze podkręca przyjemność płynącą z lektury.
Ely i Tokio. Ta dwójka obdarzonych spotkała się przypadkiem i pomogła sobie.AI teraz znów się spotykają, kiedy ona zmienia szkołę. A co dalej? Przede wszystkim trzeba zająć się wrogami i pokazać na co ich stać. Czy zdołają?
Połączenie shounena i horroru to totalnie moja bajka. Oba gatunki uwielbiam, oba chętnie czytam i oglądam, więc „Choujin X” musiał znaleźć się na moim celowniku. Tym bardziej, że poprzednie serie autora lubiłem i chętnie wróciłem do specyfiki jego prac. Bo są one specyficzne, tak fabularnie, jak i graficznie. Treść bowiem zawsze jest u niego dynamiczna, ale zarazem przegadana, pełna bohaterów, prosta, a zarazem nie wolna od fabularnego chaosu. Czasem nie wiadomo kto z kim, czasem nadmiar postaci sprawia, że już ciężko je odróżniać, a czasem po prostu wszystko jest przesadzone. Ale nadal te jego mangi fajnie się czytało.
A „Choujin” na razie przesadzony nie jest. Chaos jest, ale niewiele, bohaterów nie ma nadmiernie dużo, tak samo, jak i wydarzeń. Wszystko dzieje się w świecie nastolatków, główny bohater z ptasimi mocami – bo to taki świat, gdzie są ludzie obdarzeni mocą, ale nie traktujcie tego, jak superhero, bo może i niektórzy walczą w słusznej sprawie, jednak bliżej temu do body horroru, niż superbohaterszczyzny – to sympatyczny nieudacznik. Chciałby polegać na innych, ale nie zawsze może i musi jakoś odnaleźć. I tak odnajduje w tym wszystkim krok po kroku. Ale najlepsza (tak to już często bywa, że postacie poboczne kradną show) jest wspomniana Ely – uparta dziewczyna ze wsi, mówiąca gwarą i mająca w sobie tyle tego rozbrajającego, charakterystycznego dla mang uroku, że nie można nie jej nie ulec.
Reszta? Reszta to różne postacie, szkolne życie, codzienne problemy (okej, wszystko to w niewielkim stopniu, ale jednak) no i walki, starcia, mrok, humor, szalone, absurdalne akcje. I jeszcze szata graficzna, jakby szkicowana, komputerowo wspomagana, ale nastrojowa, pełna detali i fajnie wpadająca w oko.
No po prostu przyjemna rzecz. Lepsza dla mnie od „Tokyo Ghoula” nawet. Trochę przypominająca mi tu i tam „Chainsawmana”, ale jednocześnie idąca zupełnie inną drogą.
|
autor recenzji:
wkp
14.06.2023, 05:56 |