ŚWIAT PO
No i mamy nowy komiks z nazwiskiem Manuele Fior na okładce. Autor proponuje nam „Celestię”.
Celestia to wyspa, na której dzieje się akcja. To też przykrywka, pod którą autor chowa Wenecję. Z jej kształtem, zabudowaniami, zakamarkami, mostkami, kanałami i przypływami. Na dobrą sprawę brakuje tylko kotów i tłumu turystów. Celestia to bowiem Wenecja „po” gdzie mamy styczność z grupą ocalonych. Grupką telepatów, których opiekunem jest profesor Vivaldi. A prywatnie ojciec jednego z głównych bohaterów – Pierrota (swój przydomek zawdzięcza wymalowanej pod okiem łezce). Drugą z postaci grających pierwsze skrzypce jest Dora. Skrywająca się przed resztą telepatów dziewczyna potrafiąca „zaglądać” do głów innych.
To z nimi wędrujemy przez Celestię. Wymieniamy się towarem z „rozbitkami” zasiedlającymi dawne pałace i rezydencje. To z nimi wyprawiamy się na stały ląd. Z nimi przemierzamy brzegi laguny będącej – dla Celestian – Terra Incognita. Ziemią oderwaną po wybuchu mostu łączącego wyspę z resztą świata. Nimi też autor ogrywa fabułę składając ją z teraźniejszości oraz retrospektywnych migawek odsłaniających co też działo się na Celestii „przed”. Ale też retrospektyw z życia bohaterów – choćby dotyczących śmierci matki Pierrota i przeżywania straty kogoś bliskiego przez dzieci.
Fior budując Celestię wykorzystał Wenecję w pełni. Obok miejsc wziął z niej maski i gondole. Wziął dekadencki klimat przybytków uciech oraz słynnej wyspy Lido. Przekomponował za to odizolowane, słabo zaludnione wysepki, by w komiksie przyjęły formę „zamków”. Nie są to kamienne twierdze, ale nowoczesne, zamknięte światy. Tym samym staroświecka Celestia zestawiona zostaje z klimatem właściwie wręcz science fiction.
Graficznie autor daje sie ponieść magii Wenecji. Wchodzi w jej świat, proponując ekspresyjne rysunki i kolorystykę. Ale jednocześnie bardziej nowocześnie – korzystając z żywej kolorystyki - maluje, gdy wychodzimy na ląd. Gdy zaglądamy do jednej z twierdz będącej nośnikiem wspomnień zamkniętych w dziecku. Nie powiem, taki Fior bardzo mi się spodobał…
„Celestia” to inna opowieść niż znany już w Polsce album Fiora „Pięć tysięcy kilometrów na sekundę” KLIK (ba, pojawia się w "Celestii"!). Za sprawą Wenecji jest to opowieść bardziej nierealna, bardziej baśniowa. Choć w sumie… Przecież też mówi o wychodzeniu na prostą z życiowych zakrętów.
autor recenzji:
Mamoń
29.06.2023, 23:51 |