WALKA W WIĘZIENIU
„Fire Force” tym tomikiem dobija do dwustu rozdziałów. No to powinno być na co popatrzeć, powinno być imponująco i wizualnie w ogóle mega. I jest. Ale na poziomie poprzednich tomików, choć, oczywiście, z odpowiednim uczczeniem tego swoistego jubileuszu. No to wiecie, jeśli Wam podobało się do tej pory – a całkiem fajna to seria i ma wiele rzeczy „do podobania się” – nadal podobać się Wam będzie, bo świetnie wchodzi i dostarcza dobrej rozrywki.
Walka w więzieniu Fuchuu przemienia się w prawdziwy koszmar. Ktoś stracił życie, ktoś życie stracić może, zagrożenie narasta, ale i pojawiła się pomoc w postaci Moonlight Mask. a tu jeszcze jest ta ze strony tych, którzy nadal wspierają Ósemkę, mimo jej obecnego statusu. Mało? To w ruinach zakonu kryją się przecież sekrety prawdy o ludzkim zapłonie! Czy wspomnienia odpowiedzą na wszystkie pytania?
Powiem, że w tym tomie sporo jest gadania, jak i sporo wspominania. Niby blurb tomiku zwiastuje wielkie wydarzenia, wielki kataklizm itp. i niby cały czas się coś dzieje, cały czas walka trwa i widowiskowo jest, to jednak naprawdę dużo postacie rozmawiają, wyjaśniają, dopowiadają… Narzekam? Nic bardziej mylnego, mówię tylko co jest, bo jakby więcej tego w tym tomie (albo może ja bardziej liczyłem na wielką akcję) ale nie zawiodłem się i tak, bo ciekawie jest, w temacie i na poziomie. I na pewno nie da się tu nudzić ni przez moment.
Poza tym w tej części mocniej, niż ostatnio rzucają się w oczy inspiracje „Ao no Exorcist” (bohater, fabuła, urządzenie świata, połączenie religii i organizacji niemalże paramilitarnej etc. to od początku było podobne, ale teraz znów jakoś tak bardziej czułem się, jak czytając historię o egzorcystach). Ale co z tego. Zresztą dla mnie zawsze miło to pewien urok, bo „Ao” uwielbiam i chętnie wrócę jeszcze kiedyś (jak już wyjdzie całość) tak, jak i chętnie kiedyś pochłonę sobie „Fire Force” na raz, bez czekania na kolejne tomiki.
Reszta jest, jak ostatnio, czyli jak na shounenowy bitewniak przystało, mamy tu szybkie tempo, walki, nieco humoru, fantastykę i dużo lekkości. Czyta się to szybko i przyjemnie, choć – jak wiadomo – bezrefleksyjnie. Do tego mamy udaną szatę graficzną, która ma swój urok, nawet jeśli czasem wydaje się koślawa. I… No i tyle potrzeba, tyle wystarcza by fajnie było i na poziomie, który mnie zadowala.
|
autor recenzji:
wkp
29.08.2023, 06:09 |