KSIĘŻNICZKI, SMOKI, JEŻE… CZAS ŚWIERSZCZYKA
Piąty i ostatni tom „Dzieł zebranych” z przygodami jeża Jerzego to zupełnie inna bajka niż komiksy zaprezentowane do tej pory. To prace drukowane w „Świerszczyku”. I to nie w tym dla dorosłych.
W „Świerszczyku” komiks pisany przez Rafała Skarżyckiego i rysowany przez Tomka Leśniaka zadebiutował w 1996 roku. Naczelnym pisma był wtedy Grzegorz Kasdepke. Ten Grzegorz Kasdepke, który dziś ma na koncie liczne książki dla młodego czytelnika. Postawił na jeża. I – ku zdziwieniu zarówno swoim jak i pewnie autorów – w „Świerszczyku” został on na dłużej. Właściwie równolegle jeż Jerzy pojawił się też w wersji dla dorosłych na łamach „Ślizgu”. Doskonale pamiętam jak na taniej prasie – w przypadku Białegostoku był to punkt na rynku Madro - kupowalo się właśnie „Świerszczyk” i „Ślizg”. Dla jeża. Jerzego. Nikt nie sądził wtedy, że bohater ten doczeka kiedyś „Dzieł zebranych”. A tu proszę. Taka niespodzianka…
Wracając do tomu piątego. Widać, że Leśniak dopiero zaczyna swoją przygodę z rysowaniem jeża. Graficznie pierwsze odcinki siedzą więc jeszcze mocno w undergroundowej stylistyce, co pięknie ściera się z baśniowością proponowaną przez Skarżyckiego. W „Świerszczyku” stosuje on ten sam patent, co w wersji dorosłej ze „Ślizgu”. Prowadzi narracje, by odcinek puentować podpisem pod ostatnim kadrem. Wyjątkiem są dłuższe komiksy - detektywistyczne "Tajemnicze zniknięcie Elmy Todd" (był w albumie „Jeż Jerzy dla dzieci” wydanym przez Kasdepke) oraz pełnometrażowy, liczący ponad 40 plansz komiks fantasy „Smok i Jerzy”. I to materiał premierowy. Ba, jak patrzę na kreskę Leśniaka wygląda jak dokończony zupełnie niedawno.
Tradycją „Dzieł zebranych” są dodatki. To np. drukowane również w „Świerszczyku” paski z cyklu „Co to znaczy?”. Autorzy próbują w nich wyjaśnić np. co oznacza czarna rozpacz, syzyfowa praca czy kocia muzyka. Kolejnym dodatkiem są jednoplanszówki z „Euzebiuszem i Cezarym”, które można potraktować jako przejście od „Jeża Jerzego” do „Tymka i Mistrza” (komplet przygód tych ostatnich też już mamy). Do tego wstępniak Grzegorza Kasdepke, posłowie Rafała Skarżyckiego i kilka tribiutów.
Dla wielu dorosłych czytelników piąty tom może okazać się najsłabszym z „Dzieł zebranych” z kolczastym. Jednak bez niego nie mielibyśmy pełnego obrazu jeża Jerzego. Kolesia, który – na zawołanie autorów – odkładał deskę, kończył browarek i dopalał jointa, by wskakiwać w zupełnie inny świat. Chociaż… Czy ja napisałem dopalał jointa? I chyba wszystko staje się jasne! Chyba już wiadomo skąd wzięły się te księżniczki, smoki, wiedźmy , baby Jaki (nie mylić z babami Jagami), wielkanocne kurczaczki i zajączki czy zamaskowany bałwan! Wizje, panie. Wizje...
Andrzej Kłopotowski
P.S. Oczywiście publikacja całych „Dzieł zebranych” nie oznacza końca naszych spotkań z jeżem Jerzym. W tym roku Jurek doczekał się swojej własnej zeszytówki. Jej drugi numer ma ukazać się już w listopadzie.
autor recenzji:
Mamoń
13.10.2023, 01:14 |