POMOST MIĘDZY JEDNYM WYDARZENIEM A DRUGIM
„Międzywymiarowa Liga Sprawiedliwości”. No takie „musisz to mieć” dla tych, którzy szykują się na nadchodzący event, czyli „Mroczny Kryzys”. No to z jednej strony pomost miedzy tym, co było, a co nadciąga, a zarazem taki prolog tego, co będzie. No a na tym etapie można w sumie powiedzieć jedno, całkiem fajny komiks, ale wszystko, co w nim znajdziecie, już było, jak to w większości współczesnych komiksów. Więc jeśli sięgacie, musicie być gotowi na niezłą, ale jednak powtórkę z rozrywki.
Międzywymiarowa Liga Sprawiedliwości to ekipa pod dowództwem Supermana z Ziemi-23 w skład której wchodzą herosi z najrozmaitszych rzeczywistości. I to właśnie oni muszą stawić czoła Darkseidowi, który, jak to on, chce sprowadzić śmierć i zniszczenie na wszystko co istnieje. Tylko jaki jest walczyć w sytuacji, gdzie niezależnie od tego, kto wygra i co się stanie, i tak będzie to dopiero początek tego co nadchodzi?
No to tak, drużyna – zbieranina różnych bohaterów musi stawić czoła wielkiemu zagrożeniu i… No i w sumie nie ma znaczenia czy wygrają, czy nie, bo to tylko taka przejściowa opowieść, w której wszystko prowadzi do jeszcze większej opowieści. I ta jeszcze większa opowieść, wspomniany „Mroczny Kryzys” ostatnia też na pewno nie będzie. A przecież po „Ostatnim Kryzysie” „Kryzysów” miało już nie być, a są znów od lat. Ale zanim ten kolejny nastąpi, mamy wprowadzenie, które przecież trwa już od „Nieskończonej granicy”, która następowała po „Death Metalu”, a do której prowadziły wszystkie te „Stany przyszłości”, a… No sami wiecie.
I właśnie wszystko to przypomina „Nieskończoną granicę”. Bo niby coś dużego, niby coś znaczącego, wiele postaci, wielkie wydarzenia, wielcy wrogowie, a w ostatecznym rozrachunku trochę takie dużo hałasu o nic. Fajnie się to czyta, są wydarzenia, które zapadają w pamięć, jest parę naprawdę udanych scen, ale ogół nie jest dość konkretny i samodzielny, by miał w sobie dość mocy. Wiemy, że to tylko cześć większej całości i chociaż niby to samodzielna seria, cały czas czujemy jedynie, że jesteśmy w środku trailera „Mrocznego Kryzysu”. Jest jednak dobra akacja, jest widowiskowo i szybko. I fajnie, że rzecz wraca do klasyki, do początków wszystkich tych Kryzysów i tak dalej.
Najlepsza jednak pozostaje szata graficzna, wyrazista, realistyczna, pełna detali, nastrojowa, dynamiczna… No popatrzeć jest na co. A czy całość pobudza apetyt na więcej? To już chyba zależy od czytelnika. Mi tak pół na pół, bo w sumie tyle już tych „Kryzysów” i eventów, że wytarło się to wszystko, zużyło i nie spodziewam nic sak dobrego, bym niecierpliwie na to czekał, ale jeśli nadarzy się okazja pewnie przeczytam. Tęsknie jednak za czasami, kiedy gdy w DC miało miejsce jakieś wydarzenie, to było coś, na lata, dekady nawet odmieniało uniwersum, a bohaterowie, jak ginęli, potrafili wrócić dopiero po ćwierćwieczu, tymczasem teraz co chwila coś się dzieje, całe uniwersa giną i są odmieniane, herosi konają i wracają co chwila i niewiele z tego wynika. I tylko taki Goeff Johns był w stanie zrobić z tego coś naprawdę fajnego w „Zegarze zagłady”, ale Williamson to jednak nie ta klasa scenarzysty.
|
autor recenzji:
wkp
05.12.2023, 06:46 |