TAKO RZECZE GRABARZ
„Nie było nic piękniejszego niż cmentarz późną wiosną. Mech błyszczał w słońcu, a cisza, niby sroka, błąkała się między grobami”. To na tym cmentarzu można spotkać grabarza Józefa. Syna grabarza Stanisława, wnuka grabarza Ryszarda. Bohatera „Opowieści grabarza”. Komiksu z iście grobowym poczuciem humoru.
Na „Opowieści grabarza” składają się cztery rozdziały: „Krótkie historie o życiu marnym i bez celu”, „Odpust”, „Różaniec świętej Apolonii” i „Serce”. Każdy z nich zaś (no, prawie każdy) to porcja kilkuplanszówek opowiadających o codzienności tytułowego grabarza. Ale żeby nie było, że to koleś, który wymachuje jedynie łopatą. Kiedy trzeba, wyruszy na grzyby. Kiedy trzeba, pomoże dobrodziejowi w rachowaniu parafialnego majątku. Kiedy trzeba też może spróbować przechytrzyć śmierć. Choć wcale nie jest powiedziane, że kostucha da się grabarzowi przerobić…
W swoich „Opowieściach” Piotr Wojciechowski zwany Śmiechosławem pokazuje niewielką, żyjącą pod klechowym pantoflem społeczność. Taką „U pana boga za piecem” siedzącą cicho, nie bacząc na to, co dzieje się poza własnymi czterema ścianami. Społeczność, gdzie wilk syty i owca cała. Pod „wilkiem” kryje się rzecz jasna duchowny. Pod „owcą” nasz grabarz. Choć czasami – jak w przypadku dziedzica Czortoryskiego – i owcy noga się powinie… Społeczność, gdzie ludek będzie w ciemno stał za swym proboszczem, który – dla swych celów – przymknie oko nawet na działalność bimbrownika Staśka.
W świecie tym nie brakuje demonów, próbujących złamać panującą równowagę. Kryją się pod postacią kostuch, diabłów (również tych sprzedawanych na odpustowych straganach) czy nawet szalejącej po okolicy… sztucznej szczęki! Za każdym razem jednak muszą ustąpić zjednoczonym siłom grabarsko-duchownym, przywracającym wiejską sielankę.
Wymyślony przez Śmiechosława świat „Opowieści grabarza” narysowany został prostą kreską, łączącą w sobie światy cartoonu i undergroundu. Zresztą nie powinno to dziwić. Grabarz rodził się dwie dekady (z małym hakiem) temu na łamach fanzinu „AKT”. Oficjalnego wydawnictwa Asocjacji Komiksu w Toruniu (TYM Toruniu). Musi więc mieć alternatywne konotacje. A że później fanzin przekształcił się w półoficjalny magazyn? Przekształcił się więc też i Józef. Pozostając – na szczęście – choć jedną nogą w alternatywnej rzeczywistości.
Wydany przez Kulturę Gniewu tomik z jednej strony jest pewnego rodzaju podsumowaniem dotychczasowej działalności i Józefa, i Śmiechosława. Z drugiej jest próbą pchnięcia bohatera na głębsze, wydawnicze wody. Czy z powodzeniem? Zobaczymy.
autor recenzji:
Mamoń
23.01.2024, 14:19 |