MARINI W RZYMIE
Kontynuujemy naszą przygodę z komiksami, jakie wyszły spod ręki Mariniego. „Orły Rzymu” to historia osadzona w starożytności.
Kontynuujemy, gdyż ostatnim czasie dostaliśmy już parę jego czytadeł. Mieliśmy już dyptyk „Noir. Burlesque” KLIK a także wydanie zbiorcze serii „Cygan” KLIK i dwa pierwsze tomy zbiorczej edycji „Skorpiona” KLIK. Każdy z tych komiksów osadzony jest w innych realiach. „Noir” to gangsterka. Cygan” – futurystyczna wizja przyszłości. Z kolei „Skorpion” – Italia spod znaku płaszcza i szpady. W „Orłach Rzymu” mamy następny skok w czasie. Tym razem wędrujemy aż do starożytności i czasów, gdy Rzymianie próbowali podbijać kolejne prowincje. W tym przypadku chodzi o Germanię.
I między Rzymem a Germanią rozłożona jest fabuła „Orłów Rzymu”. Dwóch kompanów, których połączył przypadek. Marek to przedstawiciel słynnego, rzymskiego rodu Falco. Z kolei Arminiusz to oddany do Rzymu syn Germanii. Przerzucając strony komiksu obserwujemy ich przemianę – od wrogości do swoistego braterstwa. Od nienawiści do przyjaźni po grób. Od prawienia sobie złośliwości do sytuacji, gdy jeden staje za drugim kiedy potrzeba. Nawet wtedy, gdy w wyniku miłosnych uniesień jednego czy drugiego pakują się w wielkie tarapaty.
Przyjaźń i zasady. To jeden z głównych wątków „Orłów Rzymu”. Okazuje się być szczególnie istotnym, gdy Arminiusz wraca do Germanii, by stanąć na czele antyrzymskiej rewolty. Czy wystawiona na próbę przyjaźń między Markiem i Arminiuszem zostanie zerwana? Na tym skupia się Marini. Ale też obudowuje fabułę szerszym kontekstem. Pokazuje relacje między podbijającym a podbijanym. Bycie częścią Imperium Rzymskiego to nowe zasady. Ale i nowe realia. Dla jednych to pozbywanie się własnej tożsamości. Dla innych szansa na rozwój. Niezależnie od płaconej ceny.
Trzeba przyznać, że Marini za każdym razem dba o warstwę graficzną. Jego Rzym robi wrażenie. Oddany został w detalach – strojach, wnętrzach, plenerach. Wrażenie mogą robić też rysowane przez niego kobiety (choć do Milo Manary jeszcze mu trochę brakuje…). Ale to nic nowego. We wspomnianych komiksach pokazał, że świetnie odnajduje się tak naprawdę w każdych realiach jeśli chodzi i o miejsce, i o czas.
„Orły Rzymu” zbierają pięć albumów serii. Szkoda tylko, że wydania nie dopełniły szkice, grafiki czy teksty (jest tylko słowniczek historyczny). Album ciągle nie zamyka tematu polskich wydań/wznowień komiksów Mariniego. Czekają jeszcze „Drapieżcy”, w kolejce są też następne tomy „Skorpiona”.
autor recenzji:
Mamoń
03.04.2024, 16:01 |