PRAWDZIWY TRENING
„Hunter × Hunter”, czyli chyba najbardziej dragonballowa (co teraz, po śmierci Akiry Toriyamy zostawia jakiś tako pewny smutek) z obecnie wydawanych na polskim rynku serii, wraca z siódmym tomikiem. Czyli przed nami jeszcze co najmniej trzydzieści, bo w chwili obecnej mamy te trzydzieści siedem części, a przecież seria wciąż się ukazuje, acz w swoim niespiesznym, dostosowanym do możliwości autora rytmie. I fajnie, że tyle, i że nadal to wychodzi i w ogóle, bo takich serii nam trzeba. mi trzeba było, bo shounen to moja bajka, a tak wzorcowego, klasycznego bitewniaka, tak dragonballowego i w ogóle, dawno tu nie było. A każdy kolejny tom potwierdza tylko, jak bardzo można czerpać z klasyki, z jednoczesnym zachowaniem wrażenia, że to wcale nie kopia czy potworka z rozrywki.
W końcu nadchodzi czas prawdziwego treningu. Gon, jak wiadomo, chce wygrać walkę na poziomie 200, a tu problemy się piętrzą, bo na nowicjuszy polują zawodnicy i w ich ręce wpada… Zushi!
Pewnie parę wzorcowych shounenów bitewniaków wymienicie, wychodzących na naszym rynku, ale niewiele jest tego. I jeśli już coś, to głównie klasyka też z tamtych lat, jak „Ranma” czy inne podobne. Więc tym bardziej trzeba cenić „Huntera”. Bo może to i niechlujnie, oszczędnie rysowana seria, może składa się z tego, co już było i co już znamy, tyle, że przeniesione na grunt opowieści o Łowcach, ale jest to po prostu świetne, sympatyczne i bardzo, bardzo przyjemne. Czyta się jednym tchem, wszystko jest odpowiednio wyważone i poprowadzone, jak na akcyjniak przystało, nie przesadza z opisami i dialogami, a ogląda z przyjemnością, nawet jak autor oszczędza graficznie, gdzie tylko może.
No bo ta grafiki, ręcznie robiona, bez komputerowego wspomagania i w ogóle, ma swój oldschoolowy urok. Czasem mamy tu rzeczy skrajnie proste, pozbawione tła, czasem nawet jakby autorowi nie wyszły, czasem mamy dopracowane, realistyczne i z fajnymi detalami momenty, a wszystko to łączy się ze sobą, dopełnia i nawet w tych „gorszych” momentach (że tak to ujmę), mają w sobie to coś. Przynajmniej dla mnie, bo ja kreskę autora cenię, lubię i podoba mi się, jak nawet z takiej prostoty potrafi sporo wykrzesać.
A nawet jeśli komuś by szata graficzna aż tak do gustu nie przypadła, to fabuła, gdzie jest akcja, humor i fajne postacie ją zaludniające, gdzie ciągle coś się dzieje i nie ma miejsca na nudę. Bo to może tylko i wyłącznie rozrywka, ale za to jaka fajna i trzymająca satysfakcjonujący poziom. Fani shounwnowych bitewniaków będą bardziej, niż zadowoleni, pod warunkiem, że nie lubią współczesnej, efekciarskiej, ale nie efektownej papki.
|
autor recenzji:
wkp
21.03.2024, 05:51 |