WYGRYWA NAJSŁABSZY
Zaczyna się kolejny rozdział „Przyjacielskich rozgrywek”. Pierwsza część gry się zakończyła, bohaterowie wyszli na świat, że tak to ujmę, wrócili, ale nadszedł czas powrotu także do gry. No i o tym, ale już z pewną kolejną zmianą w stosunku do tego, co w serii już było traktuje ten tom. Wszystko, co tu widzicie, wydaje się iść w konkret, przybliżać nas nie tylko do końca gry, ale – a może nawet przede wszystkim – do zrozumienia tego wszystkiego, co się dzieje i zobaczenia, jak to jest ze sobą powiązane i poplątane. Ale nadal to wciąż ta sama dobra historia, jak na początku, pełna zwrotów akcji i napięcia.
Kokorogi zakładniczką. Pojedynek, który wygra… najsłabszy, pora zacząć! Czy bohaterom uda się wygrać? Tym bardziej, że ewidentnie coś tu jest nie tak…
No i dzieje się w tym tomie, dużo, konkretnie, wyraziście. Mocniej thrillerowo jest już nawet, w ogóle tu takie różne pomieszanie z poplątaniem, gdzie mamy i coś z horroru, i dreszczowca wspomnianego, i z typowej sensacji, i kryminału także – takiego bardziej klasycznego, to znów postmodernistycznego. I to wszystko odbija się w tomikach, pomieszane czasem z opowieścią obyczajową, czasem szkolnym życiem, czasem dramatem obyczajowym. I tak to sobie leci do przodu, pokazując nam trochę konkretów, ale czy są to konkrety odsłaniające ukrytą dotąd prawdę i serwujące mocniejsze karty, czy po prostu elementy mające nas zwodzić, każdy musi odkryć sam.
No ale trzyma poziom. Po tym, jak poprzedni tomik był pomieszaniem przygodówki i gry psychologicznej, z powrotem szkolnych elementów i mocnym akcentem na koniec, tak ten już od początku leci mocnym thrillerem i takim brutalniejszym akcentem. No i z tym brutalniejszym to jednocześnie trochę jakby erotycznie, nie, że mamy seks czy coś, ale eksponowanie walorów bohaterki w tych scenach ma jednoznaczny cel. Podstawa wszystkiego pozostaje jednak ta sama – gra, gra, gra, gdzie stawką są wielkie pieniądze, ale to wszystko może zmienić się w grę o życie, o przetrwanie. I zmienia się.
No i jeszcze graficznie to, jak pisałem, rzecz wyrazista, acz typowa. Prosta robota, gdzie nieskomplikowany, ale rozpoznawalny design postaci spotyka się z dobrze rozrysowanym tłem i detalami. Ładnie to wygląda, miewa naprawdę nastrojowe sceny, a nawet kiedy na kadrach w zasadzie niewiele się dzieje, rzecz potrafi zaserwować nam coś, co w oko wpada. A gdy dzieje się więcej, dużo, to dzieje wyraziście i bez chaosu, a to też ważne. I tak jest w całej tej mandze – czasem prosto, czasem złożenie, trochę naciąganie, ale nastrojowo, z emocjami i klarownie. I o to chodzi.
|
autor recenzji:
wkp
20.03.2024, 05:49 |