TOTO NAD AUSTRALIĄ
Ciąg dalszy zeschizowanych przygód dziobaka Toto. W szóstej odsłonie cyklu autorzy proponują wzbicie się ponad australijską ziemię.
W albumie „W krainie nieba” do przodu wysuwa się nieśmiały i do tej pory nieco schowany nietoperz Riri. Dzięki niemu dziobak Toto i koala Wawa odkrywają magiczne połączenie ziemi z niebem. Odkrywają Kadikamarę z tytułowej krainy. Śmigają ponad ziemią i poznają kolejne legendy wyjęte z wierzeń Aborygenów. Do tej pory jednak bohaterowie chodzili i pełzali po ziemi. Teraz w końcu wznieśli się ponad nią. Dzięki temu Eric Omond może znów puścić wodze fantazji. A jednocześnie pokazać odwieczny dylemat, jak pogodzić ze sobą dwa światy i dwa sposoby myślenia. Starych i młodych…
„Młodość kroczy z głową w górze”. I nic dziwnego. Nic dziwnego też, że Omond w górze poszukał kolejnych inspiracji do przełożenia na język komiksu. I spróbował połączyć je z ziemią na australijski sposób, za sprawą starego wombata pojawiającego się na drodze naszych bohaterów. Znów też spróbował sprzedać prawdę, że w przyjaźni drzemie siła. „Otoczyć się przyjaciółmi i zawsze mieć ich blisko” to najlepsze, co może się przydarzyć każdemu. Niezależnie od miejsca, gdzie mieszkamy…
Wzniesienie się ponad ziemię daje okazję spojrzeć na Australię z nieco innej perspektywy również Yoannowi. Pozwala nie tylko pokazać co nieco z góry, ale też – za sprawą wspomnianego wombata będącego łącznikiem miedzy niebem z ziemią – pokazać, że wszystko tak naprawdę zależy od punktu, z jakiego patrzymy na świat. I o tym warto pamiętać.
A poza tym… „W krainie nieba” nie różni się za bardzo niczym od pięciu poprzednich tomików serii. Dalej jest psychodelicznie, dalej jest kolorowo, dalej jest – z racji osadzenia fabuły w Australii – egzotycznie. Słowem – dalej jest „po totowemu”.
autor recenzji:
Mamoń
03.05.2024, 23:46 |