Bruce Wayne umawia się na randkę z dziennikarką Vicki Vale w cyrku. Akurat wtedy dochodzi do zabójstwa rodziców jednego z wykonawców, chłopca Dicka Greysona. Dicka zabiera policja, która zamierza go zabić. Vicki rusza za nimi, a na miejscu pojawia się Batman, który ratuje chłopca i zamierza zrobić z niego swego pomocnika…
Tymczasem sprawą interesuje się też Superman…
Kolejny Batman Millera osadzony w jego realiach Mrocznego Rycerza. Takie przynajmniej było założenia, bowiem trudno powiedzieć by udało się do końca. Owszem, Miller pokazał ten sam świat jaki znamy z „Roku Pierwszego” czy „DKR”, ale i w nim dokonał wielu zmian, zamieniając go w ulice równie brudne, co w Sin City. Niestety największych zmian dokonał w samym Batmanie, czyniąc z niego postać przeczącą wszystkiemu, co sam stworzył do tej pory: terrorystę, psychopatę, nie wahającego się zabijać… Gdzie się podział Batman, którego znaliśmy i kochaliśmy?
Nie mniej samej fabule i konstrukcji świata, w oderwaniu od mitologii Mrocznego Rycerza, nie można nic zarzucić. Brud, mrok, seks, przemoc… Nie ma tu mizoginizmu, jaki częstokroć można zarzucić autorowi i choć nie brak homofobii, można odczytać ją w kontekście satyrycznym, co dodaje dziełu wartości. Jednak brak osadzenia we wspomnianej mitologii burzy obraz całości i trudno nie policzyć tego faktu in minus.
Co do rysunków, to Jim Lee pokazał wszystko, co w jego talencie najlepsze. Realizm, szczegółowość… Kolor wprawdzie stanowi jeden wielki popis efektów komputerowych, ale tym razem nie jest to minus, choć tęsknotę do akwareli Lynn Varley jednak wzbudza.
Cóż jeszcze mogę zaliczyć na plus? Na pewno plejadę superbohaterów i superłotrów znanych z DC. Początki Ligi Sprawiedliwości, wielowątkową fabułę, często achronologicznie pokazaną… Poza tym odniesienia kulturowe i socjologiczne, a także porcja psychoanalizy kondycji Ameryki i popkultury. Nie wszystko może idealne, ale na tyle udane, że oceniam komiks na 7 gwiazdek i polecam Waszej uwadze.
|
autor recenzji:
wkp
23.07.2016, 07:03 |