WĘGORZ W GALARECIE. I INNE HISTORIE
A gdyby tak Hellboy trafił do wiktoriańskiej Anglii? Mógłby przeżywać dokładnie te same perypetie co Edward Grey. Człowiek, który za „szczególne zasługi dla ochrony korony i ojczyzny” otrzymał tytuł szlachecki. Ale to Sir Edward Grey jest bohaterem serii „Łowca Czarownic”.
Serii, za którą stoi Mike Mignola. Ten, któremu zawdzięczamy przede wszystkim serię „Hellboy”, ale też „BBPO”, „Abe Sapien” czy „Homar Jones”. „Łowca Czarownic” to jeszcze jeden element jego świata zwanego Mignolaverse. Rzecz zaczyna się w wiktoriańskiej Anglii. Przestałaby istnieć, gdyby nie Grey. To on unicestwił próbę zabójstwa królowej Wiktorii przez czarownice właśnie. Stąd też przydomek. Stąd Łowca Czarownic. Opowiada o tym krótka historyjka „Mordercze zamiary” będąca niejako wprowadzeniem w klimat komiksu. Kolejne epizody to już rozbudowane opowieści, gdzie najważniejsza jest dobra zabawa. Czytelnika podczas lektury.
„Łowca Czarownic” nie jest bowiem żadnym filozoficznym majstersztykiem, ani mocno historyczną serią. Mam wrażenie, że Mignola spróbował wrócić w niej do początków Hellboy’a, kiedy to „piekielny chłopiec” miał po prostu walczyć z coraz to nowszymi odsłonami zła. W tym przypadku stawia tylko na inną epokę. I na innego bohatera. Edward Grey to koleś, który swego czasu uratował samą królową Wiktorię, za co zaskarbił sobie uznanie na angielskim dworze. Ale w kolejnych odsłonach jest już „odklejony” od królowej. Co wychodzi mu na plus.
„W anielskiej służbie” to mroczny kryminał, którym pojawia się tajemnicze bractwo Ra, kościół świata wewnętrznego i inni podobni popaprańcy, którzy stają na drodze sir Edwarda. „Odeszli na zawsze” to już westernowa historia, bazująca na wierzeniach mieszkańców górniczej osady Reidlinne w Utah, które mieszają się z szamanizmem oraz losami tych, którzy zamieszkiwali te ziemie przed gorączką – w tym przypadku – węgla. Tajemnice Bezziemi” są komiksem o próbie rozwikłania zagadki tajemniczych śmierci w mieścinie Hallam. Mieścinie słynącej ze specyfiku na wszystko - eliksiru Polle’a. Ale też mieścinie, która powstała na skutek zniszczenia ekosystemu węgorzy, jaki wcześniej tu funkcjonował. Dopełnieniem tomu są dwa szorciaki „Strzeżcie się małpy” oraz „Pogrzeb Katherine Baker”.
A wszystko to jest jak u Mignoli (czy pod auspicjami Mignoli, ponieważ część scenariuszy nie jest jego autorstwa). Są cudne potwory. Są wierzenia. Jest mistycyzm. Jest mignolowy mrok. I jest bohater z charyzmą ciągnący serię do przodu. Nie chcę się powtarzać, ale powtórzę. Tak, zamiast Edwarda Grey’a mógłby to znów być Hellboy.
autor recenzji:
Mamoń
30.09.2024, 23:13 |