SANDMAN. BAJDURZENIA
A gdyby postacie z serii „Sandman” wziął w obroty człowiek, któremu zawdzięczmy cykl „Baśnie”? Dobra, on to zrobił. Bill Willingham stworzył fabuły z bohaterami serii „Sandman". Efektem tej próby zabawy jest komiks „Bajania”. W środku mamy cztery rozdziały. Czy warto je poznać?
W pierwszym rządzi niepodzielnie Merv Dyniogłowy. W komiksie koleś, który tylko sprząta musi stanąć na głowie (ba, może nawet głowę stracić!), by odzyskać tę część piasku z sakiewki Władcy Snów, która wpadła w niepowołane ręce. Należą one do zwolenników stworzenia nowego, lepszego świata czy na lądzie, czy w wodzie. Tym złym jest Putyfarm Flush wspierany przez wiernego – aczkolwiek mocno powstrzymanego w rozwoju szarych komórek Kua Zi Moto. Cały komiks to gra stereotypami i zabawa konwencjami. Na pierwszy plan wybija się nawiązywanie do Jamesa Bonda. Wyraźne, jasne i zabawne. I to zagrało.
Dalej – niestety – jakość siada. Zaczynają się nie bajania, ale bajdurzenia. Jak te o dalszych perypetiach Danny’ego Noda, asystenta bibliotecznego, który wyrusza w poszukiwania niezwróconych książek porozrzucanych po sandmanowym świecie. Albo te, gdy Tesala próbuje – niczym w solidnym fantasy – rozgryźć kwestię czyhających na nią bóstw śmierci wyjętych z różnych mitologii: irlandzkiej, asgardzkiej, greckiej, rzymskiej i egipskiej. I te, kiedy Willingham próbuje odpowiadać na nurtujące (czy aby na pewno?) czytelnika pytania. Typu: Czy sny śnią i mają własne sny? Skąd się biorą koszmary? Czy w snach faktycznie pojawiają się uniwersalne symbole i czy specjaliści są w stanie je reinterpretować? Albo czemu jedni śnią w kolorze, a inni w czerni i bieli?
Jesteście tego ciekawi? Ja też byłem. Byłem ciekaw czy Billi Willingham jest w stanie wnieść coś nowego do świata Sandmana. Okazuje się, że jest. Ale to coś trudno zaliczyć do rzeczy rewelacyjnych. Podobnie zresztą jak cały projekt „Sandman. Universum”, do którego przekonanie miał stracić i sam Neil Gaiman…
Dlatego też podsumować mogę dzisiejszy tekst słowami. Kto ciekaw, niech czyta. Dla mnie „Sandman” skończył się na 75 zeszytach (złożonych następnie w dziesięć tomów od „Preludiów i Nokturnów” po „Przebudzenie). Tak, jak dla wielu Metallica skończyła się na „Kill Em’All”.
autor recenzji:
Mamoń
20.10.2024, 23:54 |