„Alarm, radio alarm trąbi
Każą smarować się maścią na zombie”
Lao Che „Zombie”
Podobno w Warszawie mieszka koleś, który pracuje nad zombie’owym antidotum. W drodze do niego są Anka i Janka. Tę drugą dziewczynę w Gdańsku ugryzł właśnie żywy trup. Jak zakończy się wyprawa przez zazombie'owaną Polskę?
„Best Zombies Forever” – bo o tym komiksie mowa – to propozycja od Zofii Karabeli. Autorka wymyśliła sobie Polskę, gdzie panoszą się zombie, polując na niedobitki, które próbują jeszcze wyrwać się z ich szczęk. Wprawdzie Jance nie udaje się to, ale gdyby nie drobne ukąszenie, nie byłoby fabuły. Nie byłoby tego postapokaliptycznego komiksu drogi, w którym przyjaciółki przemierzają trasę z Gdańska – przez Malbork i Gniezno – do Warszawy. Po drodze spotykając różne grupki mieszczące się w pojemnym haśle „Polacy”.
Karabela wymyśla sobie, że Gdańsk to w sumie spisze już na straty. Malbokiem władać będą tym razem Polacy. I to tacy z krwi i kości, prawdziwi, w dresach. Gnieznem spróbują rządzić swoiste gangi walczące o strefy wpływów. W tym wszystkim najnormalniejszą wyda się być Warszawa. Choć i tu bohaterki nie zagrzeją zbyt długo miejsca.
Nieco cukierkowa okładka nie zdradza tego, co dostajemy w środku. Mamy bowiem do czynienia z rysunkiem eksperymentalnym, trochę zinowatym. Na pozór niedbałym, choć przemyślanym i w warstwie kreski, i kompozycji plansz. Autorskim – jak na absolwentkę szkól artystycznych w Gdańsku i Brukseli przystało. I to kolejne, miłe zaskoczenie. Po fabule, gdzie groza miesza się z humorem i obserwacjami na temat Polski, Polek i Polaków.
W „Best Zombies Forever” autorka pozostawia sobie furtkę, by Tour de Zombie mogło trwać dalej. Po lekturze albumu mogę tylko od siebie dodać - niechaj trwa.
autor recenzji:
Mamoń
21.10.2024, 23:30 |