PATYCZAKI WZNOWIONE
Początek roku 2025 przynosi wznowienie przez Kulturę Gniewu dwóch albumików Jana Mazura. To „Przypadek pana Marka” oraz „Tam, gdzie rosły mirabelki”. Komiksy, które łączą „patyczaki” i osiedlowe klimaty.
„Patyczaki” (nie mylić z "głowonogami" Jacka Świdzińskiego) to element wyróżniający komiksy Jana Mazura. Autor nie bawi się w graficzne fajerwerki, ale stawia na prostotę. Na kreski, kółka oraz podstawowe kształty, z których buduje plansze swoich komiksów. Ludziki to kilka kresek + głowa z kółka. Podobnie konstruowane są plenery (w tych przypadkach blokowiska) i plany. Mazur pod tym względem doszedł do graficznej, minimalistycznej perfekcji.
A fabuły? Zacznijmy od „Przypadku pana Marka”. To komiks, który po raz pierwszy ukazał się w roku 2018 (wydawcą był Timof). Opowiada o cieci… To znaczy o dozorcy, który zachowuje się tak, by wciąż pozostać na swoim stanowisku. Może nie do końca wybitym, może nie do końca docenianym. Ale przynajmniej pewnym. Dlatego też pan Marek – jak te pokorne cielę – dwie osiedlowe matki ssie. I tym samym jest typowym polaczkiem, który – niczym chorągiewka – pójdzie tam, gdzie ma lepsze profity. To założenie fabularne. A statystycznie? Dostajemy prawie 80 plansz celnych obserwacji na temat dorosłego już pokolenia mieszkańców blokowisk.
Z kolei „Tam, gdzie rosły mirabelki” to wznowienie komiksu z roku 2017 (wtedy ukazał się pod szyldem Wydawnictwa Komiksowego). W tym przypadku mamy do czynienia z perypetiami młodych, osiedlowych załogantów spod tytułowej śliwy mirabelki (na cośkoło 130 plansz). Z miejscówki, gdzie i browary smakują najlepiej, gdzie gada się na każdy temat, ale też bierze na klatę trudne momenty (np. gdy jeden z ekipy trafia na wózek inwalidzki…). Słowem, mamy tak naprawdę kawałek każdego z nas. Jak w „Osiedlu Swoboda” Michała Śledzińskiego zwanego Śłedziem. Tylko, że Śledziu popłynął „Swobodą” z pełnym wiatrem, a Mazur - szkoda - zatrzymał się na jednym zbiorku.
Komiksy o panu Marku i ziomalach spod mirabelki na pewno warte były wznowienia. Fabularnie to zgrabne formy. Ale powód jest jeszcze drugi. Bardziej prozaiczny. Mazur poszedł ze swoimi „patyczakami” przecież dalej, publikując następne tytuły: „Koniec świata w Makowicach” oraz „Incel”. Ich czytelnikom te wznowienia po prostu się należały ;)
![]() |
autor recenzji:
Mamoń
01.02.2025, 23:30 |