PIĘĆ DNI W NOWYM JORKU
Można byłoby sparafrazować, zobaczyć Nowy Jork i umrzeć. Dziewczyny – Zoe, Dani i Fiona – nie zamierzają umierać. Pięć dni w Nowym Jorku zamierzają wykorzystać na maksa. Każda na swój sposób.
Krótki wypad do Nowego Jorku dla każdej z nich staje się okazją do nowych odkryć. Niezależnie bowiem od tego, czy będzie to szwendanie się po muzeach, łażenie po sklepach, spacery po ulicach czy też miłosne uniesienia chwile w Nowym Jorku będą czymś innym, niż dotychczasowe doznania. Pięć dni… Niby mało. A jednak wystarcza, by wywrócić do góry nogami relacje między dziewczynami. Relacje będące czymś więcej niż tylko kontakty przyjacielskie. Szybko pojawia się zauroczenie i „motylki” w brzuchach. Ale szybko też pojawia się powrót do rzeczywistości.
Znane już w Polsce kuzynki Tamaki dalej drążą kwestię relacji damsko-damskich. Nowy Jork okazuje się być doskonałą scenerią do pokazania tego, co dzieje się (albo zaczyna, albo przestaje się dziać) między bohaterkami. Te wszystkie znane z przewodników miejsca. Te sklepy, które „wciągają” na godziny. Te muzea, te ulice, te wszystkie słynne zabytki stanowią wymarzone miejsce do historii o relacjach.
Jillian (rysunki) i Mariko (fabuła) Tamaki weszły w Nowy Jork. Miasto z jednej strony kulturowo-turystyczne a z drugiej pełne kontrastów. Weszły pod skórę miejsca. Stąd moje skojarzenie z tym, co z miastem i mieszkańcami swego czasu uczynił Will Eisner w albumie „Nowy Jork”. Zresztą „Połączenia” w 2024 roku dostały kilka Nagród Eisnerów, m.in. za najlepszy album. Przypadek?
![]() |
autor recenzji:
Mamoń
19.02.2025, 23:15 |