PORTRET CZŁOWIEKA ZAWIESZONEGO
To po prostu komiks o życiu. O byciu, o trwaniu. O pewnym zawieszeniu. O chwili, gdy jesteś ani do przodu, ani do tyłu. Ale jesteś. Z nadzieją, że będziesz. Gdzieś. Z kimś. Po coś. To komiks o Petarze. A Lisa? Też jest w nim obecna. I nawet jak jej nie ma, porusza czułe struny, które pozwalają wyrwać się bohaterowi z niebytu.
„Petar i Lisa” to komiks z Chorwacji. Miroslav Sekulic-Struja (pochodzi z Rijeki) dotyka w nim historii najnowszej swego kraju, czy też szerzej tworu, z jakiego w 1991 roku Chorwacja wyrwała się na niepodległość. Tworu, który zabijał jednostki. Takie jak Petar. Poeta, bujający nieco w chmurach romantyk, którego życie sobie gdzieś płynęło obok głównego nurtu jakim podążała Jugosławia. Fakt, upomniała się o niego armia. Fakt, po armii musiał znaleźć się w nowej rzeczywistości. – szukając roboty czy to w szpitalu, czy w hotelowej restauracji, czy nieco później w wesołym miasteczku.
Fakt, nie było to proste. Ale tę próbę przetrwał. W sumie pozostając wolnym ptakiem. Prowadząc otwarty dom pełen płyt i książek, gdzie drzwi nie zamykały się przed nikim. Wędrując po mieście, obserwując je. Próbując brudną rzeczywistość choć trochę ubarwić swoją osobą, swoim zachowaniem, swoją wolnością. Ulotnością. Czasami dosłownie. Jak u Chagalla.
Wolnością, której tory krzyżują go z Liza. Dziewczyną z wypożyczalni kaset wideo. Sąsiadką z góry, która „podlewa” go notorycznie na balkonie. Ich spotkanie niby coś zmienia w życiu Petara. Szybko jednak okazuje się, że stare przyzwyczajenia, schowane frustracje i poupychane po szafach strachy wypływają na wierzch. By się od nich oderwać potrzeba czasu i swoistego oczyszczenia. I siebie, i otoczenia, i miejsca gdzie Petar próbował wyrwać się z ciemnej strefy. Oczyszczenia z gratów, które spiętrzyły się w ciasnych czterech ścianach.
Bo choć komiks uderza kolorami, uderza rozbuchanymi scenografiami to w sumie jest cholernie smutny. Do kolorów nie pasują zupełnie twarze bohaterów. Choć to może raczej kolory do tych twarzy nie pasują? Z drugiej strony – jarmarczność, krzykliwość jest też zapisem pewnego stanu. Stanu miejsca, w którym Sekulic-Struja pokazuje swoich bohaterów. Jest próbą ukrycia depresyjności miasta, w którym wszystko się dzieje.
Dzięki takiemu pokazaniu miejsca postacie bohaterów są jeszcze bardziej odrealnione. Jeszcze bardziej ulotne. Jeszcze bardziej oderwane, sfazowane i psychodeliczne. Są po prostu wolne ponad tymi wszystkimi podupadłymi kamienicami, śmierdzącymi blokami, zapuszczonymi podwórkami a nawet prowincją, która wcale nie urzeka pięknem.
Graficznie całość przywołuje na myśl twórców naiwnych. W przypadku Polski na pewno trzeba powiedzieć o Ślązakach – jak Erwin Sówka czy Teofil Ociepka - którzy – wbrew regułom piękna realizowali swoje wizje. Ale i Chorwaci mają swoich przedstawicieli tego nurtu, czego dowodem Hrvatski Muzej Naivne Umjetnosti jaki funkcjonuje w Zagrzebiu.
Album „Petar&Lisa“ jest uniwersalnym komiksem o wolności, potrzebie bycia z kimś ale i mierzeniu z własnymi słabościami. Jest piękną formą zapisu „obserwacji“ Petera, który znajduje w sobie siłę, by walczyć. O siebie, o bycie. Jest o nadziei, która unosi się nad syfem świata, w którym - do czego namawia autor – nie warto się zbytnio zanurzać. Lepiej mieć głowę otwartą. Nawet jeśli momentami buja ona w obłokach. By pozostać sobą. Choć nie zawsze jest to łatwe.
![]() |
autor recenzji:
Mamoń
11.03.2025, 23:03 |