Metropolis w guzach. Kapitan Marvel umiera. A w całych USA trwa wielka rewolta zapoczątkowana przez Bruce'a. Kolejni ludzie wkładają kostiumy i stają do walki. Powraca również coraz więcej dawnych herosów, ale i wrogów. Gdy Batman zaczyna realizować ostatni etap swojej wojny, tajemnicza postać wyglądająca identycznie jak Joker przypuszcza atak na Carrie...
Jedno trzeba Millerowi oddać jeśli omawia się trzeci tom "DK2": zawarł w nim wszytko co przewijało się przez lata w serii Batman jak i większości komiksów DC. Mamy więc i kosmitów i Brainiaca i Green Lanterna i dinozaury i marsjańskiego łowcę głów i Arkham i... i...
Wymieniać by można godzinami ale co z tego? Komiks utrzymuje poziom poprzedników, a na dodatek Miller jakby sam nie ogarniał już tego chaosu. Błędy, pomyłki i infantylizmy coraz bardziej pogrążają komiks. I nawet zgony kolejnych starych bohaterów nie niosą ze sobą żadnych emocji.
Jakieś plusy? Wszystko wreszcie dobiega końca a im bliżej tego finału, tym lepsze Miller serwuje nam rysunki. Niestety kolor utrzymuje żenujący poziom a o jakości polskiego druku lepiej nawet nie wspominać.
Całość można podsumować zdaniem padającym z ust Bruce'a: "Sentymentalny byłem w dawnych czasach". Frank Miller też i wtedy tworzył świetne komiksy . Teraz właśnie tego sentymentu zbrakło. Pozostała pseudo postmodernistyczna zabawa schematami, która sama stała się schematem.
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.