W kontekście zapowiedzi, że „Skład Główny” doczeka się wreszcie w Polsce kontynuacji, zobaczmy na czym polega fenomen serii stworzonej przez duet Regis Loisel i Jean-Louis Tripp. I sięgnijmy po jej pierwszy tom. Póki jeszcze jest dostępny.
Przed rozpoczęciem czytania „Składu Głównego” proponuję zaparzyć pyszną herbatę i rozsiąść się wygodnie w fotelu. A później zacząć konsumowanie opowieści. Niespiesznie, strona po stronie, delektując się każdą planszą, każdym kadrem… Na dobry początek proponuję wędrówkę palcem po mapie parafii Notre Dame des Lacs. Po to, by poznać miejsce akcji. Zapadłą „dziurę” w kanadyjskiej prowincji Quebec, pokazywaną w latach 20. XX stulecia. Właśnie trwa pogrzeb Felixa Ducharme, który przez całe lata prowadził tu Skład Główny. Sklep, gdzie cała wioska zaopatrywała się dosłownie we wszystko - począwszy od produktów pierwszej potrzeby, po towary na specjalne zamówienia przywożone z sąsiednich miejscowości.
Teraz interesem zajmuje się wdowa – Marie. Ale w jej głowie coraz częściej rodzą się pytania, cóż też trzyma ją jeszcze w tej zapadłej dziurze? Wiosce, gdzie czas odmierzają jedynie narodziny następnych dzieci, kolejne pogrzeby, przygotowania do świąt, powroty mężczyzn z letnich łowów oraz zimowych wypraw na ścinki drzew. Do chwili, gdy w Notre Dame des Lacs pojawia się zagubiony podróżnik na motorze – Serge - który przypadkowo trafia pod dach Marie. I wszystko zaczyna nabierać barw. Zaczyna mieć sens. I dalsze prowadzenie Składu, i w ogóle dalszy pobyt w niewielkiej społeczności. A nawet otwarcie nowego interesu, którym ma stać się luksusowa restauracja „Ravioli”!
„Skład Główny” (w pierwszym polskim tomie wydanym w 2010 roku znalazły się trzy pierwsze tomy cyklu „Marie”, „Serge” oraz „Mężczyźni”) może wydawać się nudny jak flaki z olejem. Niby to zwyczajna historyjka z kanadyjskiej prowincji. I taka jest w rzeczywistości. Ale jakże inna to historia od tych, do których zdołał przyzwyczaić nas Regis Loisel. Jakże odmienna od jego wersji „Piotrusia Pana” oraz fantastycznego cyklu „W poszukiwaniu ptaka czasu”. To jeszcze jedna komiksowa twarz Loisela. Godna poznania, podobnie jak dwie poprzednie.
Dlatego warto, by była kontynuowana. I by dwa kolejne integrale jak najszybciej pojawiły się na polskim rynku.
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.