15. 07. 1410... Wiadomo! Odbyła się bitwa pod Grunwaldem. Czyli jedną z najsłynniejszych batalii w historii świata, która została opisana, wszech miar filmowana i zilustrowana. Cytując pewnego kolegę rekonstruktora i archeologa: „została zważona, została zmierzona i przekopana w każdym kierunku”. Słynne starcie z potęgą Krzyżacką w naszym kraju i na Litwie, wspomina się i obchodzi (co roku) w sposób szczególny: wieloma elementami i środkami wyrazu, w tym korzystając z opowieści obrazkowych.
Jedną z takich ciekawych komiksowych pozycji jest „Bitwa pod Grunwaldem i inne opowiadania” autorstwa Zygmunta Similaka i Roberta Zaręby, a zawierająca w sobie trzynaście opowieści w klimatach medievalistycznych o rożnej strukturze, długości oraz tematyce. Mamy więc w środku:
===
Rozpisaną i rozrysowaną przez Zygmunta Similaka na 35 planszach tytułową „Bitwę...”, w której artysta rzetelnie, (poza jednym przygodowym momentem z rycerzem Staszkiem, bratankiem rycerza Gniewosza z Bełtowa), zaprezentował jej batalistykę. Mamy więc - zobrazowany zgodnie z faktami cały zarys starcia stoczonego na polach pod Grunwaldem i Stębarkiem. Wielkiego starcia w czasie trwania wielkiej wojny między siłami zakonu krzyżackiego wspomaganego przez rycerstwo zachodnioeuropejskie (głównie z Czech, z wielu państewek na Śląsku, z Pomorza Zachodniego i z pozostałych państewek Rzeszy), pod dowództwem wielkiego mistrza Ulricha von Jungingena, a połączonymi siłami polskimi i litewskimi (złożonymi głównie z Polaków, Litwinów i Rusinów) wspieranymi lennikami obu tych krajów (z klanów Mołdawskich, Mazowieckich, Płockich ale i Bełskich, Podolskich i wszelakich litewskich lenn na Rusi) oraz najemnikami z Czech, Moraw i z państewek ze Śląska oraz uciekinierami ze Złotej Ordy (Tatarami), chorągwiami z Nowogrodu Wielkiego księcia Lingwena Semena, a wszystko to pod dowództwem króla Polski Władysława II Jagiełły i wielkiego księcia litewskiego Witolda. W naszej opowieści nie zabrakło więc charakterystycznych wydarzeń (opartych na przekazach z epoki), poselstwa od Teutońskich wojowniczych vel mnichów - z mieczami, ale i celowego opóźniania bitwy, aby przysmażyć niemiaszków i ich sojuszników na słoneczku. Obraz samej bitewki jest brutalny i mocno akcentowany poszczególnymi potyczkami znanych rycerzy: w tym Zawiszy Czarnego. Można śmiało rzec, a tym bardziej napisać, iż nie zabrakło niczego, co nie zapisaliby o tym krwawym starciu kronikarze. Zygmunt Similak podszedł do tego tematu po mistrzowsku i wiernie odtworzył całe tło historyczne, pozostawiając tylko w sferze fikcji wspomniany moment z rycerzem Staszkiem. Rozbudowane sceny walk, sekwencje starć oraz naturalnie prowadzone dialogi są bardzo wyraziste i klimatyczne, zaś oprawa graficzna idzie jej w sukurs, jest mocno realistyczna, także jakby zdjęta z ikonografii i drzeworytu. Styl pracy i właśnie takiego odzwierciedlenia, jakby we wspomnianym drzeworycie, charakteryzuje współcześnie - wyłącznie Zygmunta Similaka! Owa maniera w komiksie jest niespotykana i unikatowa, ale i bardzo charakterystyczna - dla tego wybitnego artysty rodem z Łodzi. Dostajesz więc czytelniczko i czytelniku wielki potencjał scenariuszowy i doskonały element nabudowywania uszczegółowionej - efektownej grafiki. Dostajesz przemyślaną konwencję fabularną, łączącą zilustrowaną opowieść (w której dużą rolę gra rekonstrukcja historyczna), połączoną z gawędą (w pigułce) o tym jak prezentowała się Bitwa Grunwaldzka.
Co interesujące kolejne komiksowe historie zawarte w tym zbiorku rozrysowane zostały w rożnych stylach graficznych i do scenariuszy Roberta Zaręby. Aczkolwiek przez cały czas w stylu graficznym opartym na mocnym Cartoon. Jednakże czasem owe prace są bardziej quasi realistyczne, a czasem bardziej karykaturalne, niekiedy z dużą ilością szczegółów w tłach i groteski, a niekiedy tylko z przerysowaną postacią, zaś np. z hiperrealistycznymi tłami. Wszystko to świadczy o wielkim warsztacie i elastyczności Zygmunta Similaka. Artysty wybitnego i z pasją, który pracuje z dnia na dzień, stalówką oraz piórkiem moczonymi w najtańszym tuszu. A tworzy rzeczy pierwszorzędne! Artysta ten jest w stanie odnaleźć się w każdym typie opowieści, w każdym stylu graficznym, w każdej konwencji i ma smykałkę do robienia dobrych opowieści obrazkowych!
Kolejne komiksy: „Spłacony dług”, „Rudy Zbój”, „Krucjata”, „Posiłki”, „Ptaszek na byku”, „Smok”, „Rębacz”, „Nie taki smok straszny”, „Pieczeń”, „Poszukiwacz”, „Wybawiciele”, „Miasto demonów”, a wykonane do scenariuszy Roberta Zaręby charakteryzują się czysto rozrywkowym przekazem, ale i wielkim zróżnicowanym stylem fabularno-graficznym. Mamy więc tu przygodowe opowieści, ale i fantastyczne, czasem oparte na średniowczesnych legendach, a niekiedy na postapo. Aby nie psuć Ci dobrej zabawy, po prostu nie będę ich streszczał. Dodam i zagwarantuje uczciwie. Radochy przy czytaniu będzie co niemiara, zarówno dla młodego, jaki i starszego czytelnika.
===
Przejdę więc płynnie do kilku rewelacji. Najdłuższy komiks w tym zbiorku „Bitwa pod Grunwaldem”, oparta została na reedycji publikowanej w odcinkach w łódzkim Expresie Ilustrowanym" (to już wiesz), jednakże prawda o jego powstaniu jest bardziej skomplikowana i sensacyjna. Zygmunt Similak został pod koniec 1980 roku zaproszony (zwerbowany z opłaconą zaliczką) do jej narysowania przez zastępcę redaktora naczelnego – kultowego w PRL (i nie tylko) magazynu Relax! Brzmi jak sensacyjna historia? Tak, ale dowody na to są niepodważalne bezpośrednio od twórcy! W owym czasie Relax przechodził ogromne trudności: były braki papieru, ale i zmiany nastawienia watażków komunistycznych do komiksu i to pomimo, iż Relaxy zawierały ogromną dawkę propagandowości. Wtedy przeważał nurt na szczytach władzy PRL, iż Sztuka Komiksu jest dzieckiem kapitalizmu. Pomimo, iż magazyn sprzedawał się na pniu i w ogromnym nakładzie, wydawano w 1980 roku zaledwie trzy numery (27, 28, 29), a w kolejnym ostatnie dwa. Okładka numeru 30 z charakterystyczną planszą robotów jakby z „Wojny światów” Herberta Wellsa, rozsierdziła cenzora. Nadchodziły też kolejne bunty społeczne, kryzysy i dramatyczne wydarzenia Stanu Wojennego. Było widać, iż komunistom palił się grunt pod nogami. Wtedy „Partyjnym wszystko kojarzyło się z buntowaniem społeczeństwa”, nawet opowieści w stylu SF. Między innymi z tych powodów w dwóch ostatnich numerach Relaxu znalazły się prawie wyłącznie komiksy stanowiące kontynuacje i dokończenia komiksów z poprzednich części (w numerze 30 znalazł się tylko jeden stanowiący zamkniętą całość). Narysowana do Relaxu w 1981 roku „Bitwa...” miała trafić w całości do 32, albo 33 numeru magazynu, ale jak już wiesz, stało się inaczej.
Na pochwałę zasługuje także akcja zainicjowana przy wydawaniu tego albumu. A mianowicie wydawca „Strefę Komiksu Roberta Zaręby” postanowiła oddać (rok 2011) część nakładu do wybranych bibliotek szkolnych na terenie województwa mazowieckiego, lubelskiego i świętokrzyskiego. W ten sposób myślące wydawnictwo systematycznie promowało i promuje czytelnictwo komiksów wśród dzieci i młodzieży, a dzięki takim wspaniałym zabiegom pojawia się młody narybek komiksiarzy. Brawo, bo za tym idzie obecny boom komiksowy! Oddolne inicjatywy i myślących o przyszłości komiksu wydawców są najlepsze! Brawo!
===
Podsumowując! W ocenianym albumie, jak w soczewce zebrano przekrój prac wybitnego łódzkiego artysty. Mamy tu komiksy historyczne, przygodowe, fantastyczne, ale i ocierające się o postapo. Dostajesz więc prace mistrza polskiego komiksu, który potrafi odnaleźć się w każdej stylistyce, ale i artysty rozumiejącego się - dobrze współpracującego ze swoim scenarzystą.
Powstało świetne czytadło, ze znakomitymi opowieściami familijnymi, a jeszcze wspominane smaczki powodują, iż owo dziełko powinno znaleźć się w Twojej! I w Twojej! I w Twojej także kolekcji! Kupujmy Polskie komiksy!
Polecam!
autor recenzji:
Dariusz Cybulski
23.03.2017, 14:14 |