Jak zbudować stereotyp komiksu regionalnego i historycznego, jako czegoś zaściankowego i obciachowego? Lektura „Bohaterskiej obrony Głogowa 1109 roku” odpowie na to pytanie.
Są takie komiksy o których trudno jest napisać cokolwiek dobrego, tym bardziej, gdy propagują za pomocą komiksu chwalebne momenty w dziejach naszego narodu. Szczecińska fundacja im. Bolesława Chrobrego podjęła się upamiętnia wydarzenia sprzed 900 lat i dołączyła do kwartalnika "Myśl.pl" oceniany tytuł. Tymczasem „Bohaterska obrona Głogowa 1109 roku” zawodzi na całej linii. Scenariusz oparty na autentycznych wydarzeniach jest w powijakach, a pseudo realistyczna grafika wygląda jak szkic robiony w kilka sekund. Do tego notoryczne błędy w cieniowaniach, nie wspominając już o błędach anatomicznych dopełniają czarę goryczy.
Album jest anty-reklamą komiksu, propagowania historii, dobrego smaku i idei myślenia i jakiegoś instynktu samozachowawczego u edytora. Na równi można go dopisać do listy takich kwiatków jak: „Rok 1109 Głogów - Psie Pole ”, „Zły Duch Pieskowej Skały”. Dopisać z numerem pierwszym!
Wspominałem w innej recenzji, że komiksy regionalne „
tworzone na zamówienie prezentują rożny, nierówny poziom, przez co w najlepszym wypadku oddane zostają w ręce uczniów, a w najgorszym kończą w piwnicach i archiwach urzędów”. W tym wypadku ukrycie dla świata byłoby najlepszym rozwiązaniem, lecz w owym czasie, oceniany album był mocno promowany przez kanał TVP Historia, TVP Info. Aczkolwiek to nie pierwszy raz, gdy słabe tytuły - przystojni, piękni, kulturalni lobbiści na siłę promowali dziennikarzom, czytelnikom jako wybitne, a w efekcie brak fachowego zrozumienia dla sztuki komiksu doprowadzał do promocji miernych rzeczy.
Prawda jest brutalna. Dzieło Mikołaja Rybackiego, Marcina Lutomskiego oraz Pawła Chruszcza, choć na aukcjach allegro znajduje swoich koneserów, w najlepszym wypadku nadaje się jako kolorowanka dla dzieci.
Nie polecam!