Lata 20. XX wieku były w Paryżu - bez wątpienia - czasami szalonymi. Przybliżają je nam Jose-Louis Bocquet oraz Catel Muller, którzy na komiksowe karty przeniesli biografię Kiki. Muzy artystów, królowej Montparnasse’u.
Ten komiks najlepiej zacząć od końca. No chyba, że znacie państwo już Kiki i jej barwne aczkolwiek burzliwe życie. Wówczas czytanie jej życiorysu oraz biogramów twórców, których spotkała na swojej drodze możecie sobie odpuścić. Jeśli zaś o Kiki tylko słyszeliście, polecam w pierwszej kolejności lekturę tych obszernych dodatków. Kalendarium przybliża najważniejsze fakty z jej życia. Zaczyna się od narodzin 2 października 1901 roku. Później dostajemy pigułkę o dzieciństwie spędzonym w Chatollon-sur-Seine. Następnie informacje o wyjeździe Alice Prin - bo tak naprawdę nazywała się Kiki - do Paryża. O pierwszym pozowaniu u lokalnych artystów. O Maurycym Mędrzyckim - jej pierwszym wielkim kochanku, który nadaje jej przydomek Kiki. A w międzyczasie o mniejszych romansach, spotkaniach i barwnych wieczorach na paryskim Montparnasse. Dowiadujemy się też o wyroku za prostytucję, pierwszych próbach malarskich, wielkim sukcesie, jaki okazuje się być jej wystawa w 1927 roku, pamiętnikach, wreszcie uzależnieniu od alkoholu i kokainy. Kalendarium kończy się na śmierci 23 marca 1953 roku...
A później możemy wrócić do początku komiksu, by przeżyć to jeszcze raz. Jose-Louis Bocquet podzielił życie Kiki na krótkie rozdziały. Komiks rozbił na piguły, które przybliżają czytelnikowi najważniejsze fakty rozrzucone na przestrzeni 52 lat. W pierwszym z rodziałów widzimy Kiki przychodzącą na świat w miejscowości Chatollon-sur-Seine. Można rzec, że Kiki już wtedy poznała smak rozpusty. Później wielokrotnie żartuje, że alkoholu przecież spróbowała już podczas narodzin, gdy flaszką znieczulono jej matkę. Na dobre poznaje go w Paryżu, gdzie wyjeżdża w roku 1913. Początkowo ma być linotypistką - jak matka. Szybko jednak odkrywa, że łatwiej zarobi pokazując swe ciało w pracowniach artystów. Odkrywa, że w ten sposób można spełniać marzenia. Nie są one początkowo zbyt wielkie, Kiki chce tylko „jeść, pić i mieć ciepło”. Na jedzenie i picie zarabia. Ciepło odnajduje u boku Maurycego Mędrzyckiego - malarza z Polski, który próbuje swych sił na paryskich salonach. Znajduje też w objęciach Mana Roya i jeszcze kilku innych - mniej czy bardziej ważnych - facetów oraz... Margot Vegi. Radość życia zaś znajduje w wizytach w paryskich klubach, gdzie śpiewa i z uwielbieniem tańczy kankana. Gdzie upija się, a z czasem „odpływa” też w narkotyczne wizje. W momentach, które sprawiają, że Montparnasse staje się pępkiem świata.
Przez karty komiksu - całość liczy sobie blisko 370 plansz - przewija się cała masa artystów: Amadeo Modigliani, Tsuguharu Fujita, Pablo Picasso, Tristian Tzara, Marcel Duchamp, Ernest Hemingway... Przewijają się też style, jakie opanowały wówczas Paryż. Mamy surrealizm. Mamy kubizm. Mamy też jeden z występów dadaistów, w którym pojawia się również i Kiki. Muszę przyznać, że Catel Muller świetnie poradziła sobie z oddaniem nastroju francuskiej stolicy. I choć komiks jest czarno-biały, to świetnie oddaje koloryt lat 20. Świetnie pokazuje rozpustny charakter dzielnicy Montparnasse, na której artyści „poszukują” natchnienia. Duża w tym zasługa rysowniczki stosującej uproszczoną kreskę. Kreskę, która nie potrzebuje wcale koloru, by rysować bohemę. Rysować jej barwne życie. Rysować mieniące się przecież kolorami obrazy! Zaskakujące? Ale tak właśnie jest.
|
autor recenzji:
Mamoń
18.06.2015, 15:07 |