Joanna Karpowicz artyzmem swoich komiksów śmiało może konkurować z takimi mistrzami jak Enki Bilal, Juanjo Guarnido, Grzegorz Rosiński. Gdy dowiedziałem się o tym, iż stworzyła komiks "Pocztówki z Białegostoku", wiedziałem, że nadejdzie taki dzień gdy zrecenzuję ten album.
Zacznę jednak od początku, osobistą dygresją, bo tym razem, uważam, iż tak należy rozpocząć. Pierwszym kontaktem z twórczością i pracami Joanny Karpowicz było zakupienie albumów: "Szminka", "Jutro będzie futro". Szczególnie powieść graficzna w klimatach s-f, o przygodach agenta Jagody, przypadła mi do gustu, i w mojej ocenie była o niebo lepsza niż pierwszy Blacksad. Historia ta, tak mną komiksowo pozytywnie zawirowała, że od tego momentu zacząłem bardzo systematycznie kupować wszystko czym darzył nas polski autorski komiks. Do dziś nie mogę odżałować, że "Jutro będzie futro", nie kontynuowano.
"Pocztówki z Białegostoku", to komiks drogi, ale nietypowej, bo drogi sentymentalnej, odautorskiej. Pół miesięczna wędrówka malarska autorki z mapą, wiodła szlakiem atrakcji turystycznych, ale przede wszystkim takich miejsc, do których większość z nas by nie trafiła.
W dwudziestu historiach Joanna Karpowicz opowiedziała sentymentalnie, niespiesznie, uroczo o mieście otoczonym dziką przyrodą. Malując swoje obrazy "wywoływała duchy" z przeszłości, połączyła się z ich świadomością i przekazała nam to za pomocą przepięknych historii. Ten komiks żyje emocjami, nastrojem chwili ulotnej.
Jak na pocztówkach z wakacji znalazły się tu sceny z życia byłego "Wersalu Północy". Mistrzowskie ilustracje Joanny Karpowicz mierzą się z trudnymi elementami, sprawami z życia aglomeracji. Stają w szranki ze "stereotypami" miedzy innymi o nietolerancji szczególnie kibiców piłkarskich.
Historyjka o trzech małpkach które, nie słyszą, nie mówią, nie widzą, i siedzą na tle barw klubowych Jagiellonii, to jeden z wielu genialnych majstersztyków które znajdziecie w komiksie.
Artystka, bywa także zarazem narratorką, bohaterką opowieści. Lubi jednak skupić naszą uwagę na cichych zuchach, hojrakach np. na kaczkach z Pałacowa, albo, nie pomnikowym psie Kawelinie, lub na duchach miejskich. Jest w tym miszmaszu wiele ciepła, radości, naturalnego poczucia humoru.
Raczy nas zaskakującymi skojarzeniami. Pokazują to wszystko w błyskotliwy żartobliwy sposób. Potrafi też na chwilę przystanąć, zachwycić się nad elementami na widnokręgu nieba, wymienić poglądy z przygodnie spotykanymi osobami.
Zabrzmi to dziwnie, ekstrawagancko, ale Joanna Karpowicz prowadzi dialog z miastem. Pokazuje wielokulturowość i tęsknotę za minionymi latami. Potrafi nawet w sposób poetycki opowiadać o podróżach "innych narodowości", w tym do "Galerii Cudów". Ludzie z koszykami wyglądają jak żaglówki w regatach dalekomorskich.
Co ciekawe autorka w swojej artystycznej drodze, stara się być indywidualistką. Sama jest sobie "sterem, żeglarzem, okrętem". Przyznam szczerze w jej przypadku sprawdza się to znakomicie. Jest także w tym albumie mistrzynią krótkiego formatu, dwustronnych opowieści z genialną puentą.
Co interesujące od samego początku jej dzieła powstają w większości jako obrazy malowane na płótnie, lub kartonie. Następnie są specjalistycznie fotografowane, niekiedy też (mniejsze formaty) skanowane i oczywiście składane w programach graficznych w formę komiksu. Artystka i ekipa z krakowskiego Atroposu byli prekursorami właśnie takiej metody tworzenia komiksów.
"Pocztówki z Białegostoku" powstały dzięki całej rzeszy życzliwych ludzi z Centrum im. Ludwika Zamenhofa. Wydawca ten, systematycznie wykorzystuje we właściwy sposób, nie tylko w edukacji - sztukę komiksu. O kolejnych projektach możecie dowiedzieć się z jego strony www.
Komiks ten, to oczywiście znakomite narzędzie promocyjne dla miasta. Każdy turysta oprócz tradycyjnych widokówek, z całą pewnością zakupi go. Szczególnie, że samo przekartkowanie zachęca do tego, a wydano go starannie w twardej oprawie, na kredzie, w środku pięknie oprawiono. Po przeczytaniu z całą pewnością przypomni nam dobre chwile i momenty spędzone w mieście.
Podsumowując, Joanna Karpowicz swoimi pracami potrafi połączyć ekspresje z spokojem. W każdym z obrazów zawiera piękno miejsca w którym przebywała. Połączyła ona, to co niepołączalne, świat duchowy z rzeczywistym. Połączyła jakby pomostem współczesność z przeszłością. Piękno tego komiksu uderza z każda przeczytana stroną. Warto jak dobrą poezją, dobrym wierszem delektować się nim powoli. Chodź wiem, że nie jest to komiks dla każdego, w tym świecie zabieganym, zapracowanym, utwierdzanym nieobecnością, to warto go mieć w swoich zbiorach. Gdyż tylko Joanna Karpowicz potrafi opowiadać o rzeczach codziennych, w taki piękny sposób.
Polecam!
|
autor recenzji:
Dariusz Cybulski
23.08.2013, 16:17 |