Moje pierwsze spotkanie z dziełami Franka Millera odbyło się na stronach nieistniejącego już magazynu Świat Komiksu, gdzie przedstawiono dwa króciutkie komiksy z cyklu Sin City. Zafascynowany kreską i opiniami w Produkcie jak najszybciej nabyłem kilka dzieł owego pana a jednym z nich było właśnie Sin City - Miasto Grzechu i...
Fabuła jest tu - wydawałoby się - prosta do bólu. Główny bohater Marv budzi się obok martwej kobiety. Kobiety, z którą spędził noc nie mając pojęcia dlaczego przespała się właśnie z nim - najbrzydszym i najgorszym osobnikiem z całej knajpy. Teraz Marv jest załamany. Ewidentnie ktoś zabił ową kobietę - Goldie - i stara się go wrobić w morderstwo. Uciekając przed policją podejmuje się własnego śledztwa, a cel ma tylko jeden - mordercy Goldie zrobić coś dużo gorszego niż spotkało ją...
Nie wiem dlaczego ale jest w tym komiksie siła i moc jakiej nie spotkałem nigdy w żadnym innym. Może to niezwykłe rysunki Franka Millera, może precyzyjny scenariusz, może niesamowicie głębokie postacie i zaskakujące rozwiązania fabularne, a może coś, czego nie da się ubrać w słowa, ale Sin City ma w sobie coś, co nie pozwala by komiks leżał na półce. Wciąż chce się do niego wracać, wciąż chce się go na nowo podziwiać i wciąż będzie się nim zachwycać na nowo. A zakończenie dosłownie wstrząśnie Wami i wielu z pewnością wyciśnie łzy. I nie ważne, który raz z rzędu (jak pisał pewien krytyk - w odniesieniu jednak do tomu Ten żółty drań) będziecie je czytać - ze swej siły nie straci nic.
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.