Z albumem "Nieskończona miłość, którą do ciebie czuję" mam mały problem. Nie, że to słaby album. Po jego lekturze mam jednak niedosyt.
Sam autor – Paulo Monteiro – przyznaje: "Pomysł na zebranie różnych historyjek w różnych technikach teraz [gdy był już po połowie albumu] wydaje mi się niedorzeczny. (...) mam problem z trzymaniem się jednego stylu, jednego typu rysunku. Cały czas mam ochotę próbować nowych rzeczy..." Widać to czytając "Nieskończoną miłość". To zbiorek dziesięciu kilkuplanszówek, z których właściwie każda utrzymana jest w innym klimacie.
Mamy więc w zbiorku nawiązania do kubistycznych obrazów Pablo Picassa - proszę zerknąć okiem na kadry z tytułowej historii. Mamy też zaczerpnięte inspiracje z Marca Chagalla – motyw podróży na białym koniu z "Wisielca" czy scena ilustrująca "płynących" w przestworzach zakochanych w "Bo tym się zajmuję". Z kolei "Tam, za górami" można odczytać jako hołd złożony twórcy Tintina – komiks narysowany jest w stylistyce ligne claire stosowanej przez pana Herge. "Twoja wojna się skończyła" została naszkicowana. Są w zbiorku wreszcie kadry, które mogłyby wyjść z pracowni Thomasa Otta ("Pieśń żołnierza") albo kogoś, kto akurat wziął na warsztat baśnie ("Spotkałem się z ukochaną" lub "Bo tym się zajmuję"). Jak na dziesięć historii inspiracji naprawdę sporo. Autor albo chciał pokazać, na co go stać, albo nie mógł się zdecydować na jeden, konkretny styl.
To, co łączy opowiastki jest wiszący nad nimi poetycki klimat. W sumie trudno inaczej było uchwycić to, co chciał pokazać czytelnikowi Monteiro. W krótkich kilkuplanszówkach – wszystkie zajmują raptem 60 stron, a przedzielają je jeszcze strony tytułowe – rzeczywiście próbował znaleźć wspólny mianownik. Tytułowa miłość? Tak, ale w różny sposób pojmowana. Raz bardzo dosłowny, wręcz fizyczny. Innym razem miłość przedstawiona będzie jak jakiś sen wariata – bo przecież stan zachowania ma w sobie coś z wariacji ("Co noc będę krążył wokół Twojego domu po tym, jak się do niego odprowadzę. (...) Będę tobą oddychał bez przerwy i bez odpoczynku, zawsze kiedy będziemy razem."). Czasem miłością jest przywiązanie, czasem wyznanie: "Ja tu zostanę, mamo... Zostanę... Gniję rozciągnięty na ziemi..." wysłanie z okopów.
Napisałem na początku, że po lekturze zbiorku mam niedosyt. Już wyjaśniam – zamiast nowelek, chciałbym zobaczyć jedną długą opowieść Portugalczyka. Nastrojową historię, która mogłaby się zaczynać np. od plansz z zamykającego zbiorek komiksu "Oto ja" okraszonych słowami: "Mam ręce, aby objąć piękno. Nogi, aby przebyć świat. Serce, aby kochać. Trzewia me krzyczą” Oto ja! OTO JA!"
Czekam, aż Paulo Monteiro otworzy się jeszcze bardziej i opowie większą formę poetycką. Historię, która będzie krzyczeć.
|
autor recenzji:
Mamoń
04.05.2017, 10:14 |