Albumem „Grand Prix” Marvano pokazuje, że nie samą fantastyką autor komiksów żyje.
Marvano - czyli Mark Van Oppen - zapadł w pamięć polskich czytelników trylogią „Wieczna wojna” opublikowaną gdzieś na początku lat 90. na łamach magazynu „Komiks” (jej porządne wznowienie już pojawiło się w zapowiedziach Egmontu). Później dostaliśmy jej ciąg dalszy „Wieczną wolność” oraz cykl „Dallas Barr”. Wszystkie te komiksy to fantastyka właśnie. Ale i wspólne dzieła Marvano oraz Joe Haldemana. Sam Marvano pochwalić się może już komiksami z innej bajki. Osadzonymi w realiach XX wieku. Taki jest „Berlin”, w którym autor przygląda się stolicy Niemiec. Taki jest też album - „Grand Prix”.
Głównymi bohaterami są kierowcy rajdowi: Hans Stuck von Villiez, Bernd Rosemeyer, Guy Moll, Ernst von Delius, Leslie Toliver... Ścigający się w latach 30. XX wieku po torach w Montreux, Monako, Trypolisie, Brnie, Monza, Angouleme. Wciągnięci w wir faszystowskiej propagandy, będący niejako dowodem na potęgę III Rzeszy. Dosiadają błyszczących „srebrnych strzał”, które mają udowodnić moc narodu niemieckiego. Biorą udział w ciągłym wyścigu Mercedesa i firmy Auto Union. Ale po rajdowcach nie widać, by byli w jakikolwiek sposób zaangażowani w politykę Adolfa Hitlera. Skupiają się na rajdach i zdają się być szczęśliwi, że mogą siadać za kółkiem swoich bolidów. Momentami wręcz drwią z Hitlera – jak wtedy, gdy na dziedzińcu kancelarii rzeszy jeden z nich pozwala sobie wręcz na sparodiowanie przemówienia fuhrera.
Od polityki w komiksie jednak nie daje się uciec. Marvano nie udaje, że nic złego wokół rajdów się nie dzieje. Pokazuje oczywiście szerzący się nazizm. Ławki z napisami „Nicht für Juden” (czyli: „Nie dla Żydów”) zamalowywane są w pośpiechu przed berlińska olimpiadą, by zachować przed światem pozory normalności. Wspomniana jest akcja T-4, która miała prowadzić do stworzenia czystej rasy aryjskiej, bez chorych psychicznie i osób niedorozwiniętych. Wspomniane są też obozy w Dachau i Sachsenhausen wreszcie tzw. noc kryształowa z listopada 1938 roku. Na kadrach widać też coraz większą propagandę – np. w postaci swastyk wieńczących bożonarodzeniowe choinki. W końcu czuć coraz większe napięcie przed wybuchem wojny. Przed rozpoczęciem czystek – choć w nie nikt jeszcze nie chce wierzyć, czego dowodem powtarzane przez przedstawicieli społeczności żydowskiej słowa: „Czas pogromów już minął” i „Nie mogą przecież zabić nas wszystkich”…
Jest „Grand Prix” też poniekąd kroniką tego, co się dzieje akurat na świecie. W Szwajcarii widzimy modne wówczas modernistyczne wille. Atlantyk pokonują sterowce, w Stanach zostaje wyprodukowane pierwsze piwo w puszcze, w księgarniach zaś pojawiają się książki w formacie kieszonkowym. Ale Marvano pokazuje też wybuch wojny domowej w Hiszpanii i Wielki Głód na Ukrainie. W końcu przypomina tych, którzy bali się wychodzić na ulice po emisji słuchowiska „Wojna Światów”.
Polskie wydanie „Grand Prix” zbiera w jeden tom całą komiksową trylogię o tym tytule. Trylogię, przed którą Marvano porządnie odrobił lekcję historii. A następnie stworzył bardzo dobry komiks (przy kolorystyce wspiera go Berengere Marquebreucq), który jednocześnie przenosi nas w czasie przez kilka dekad XX wieku oraz opowiada interesującą historię oddającą nastrój towarzyszący rajdom samochodowym. W sumie myślę sobie, że ciekawie byłoby zobaczyć kontynuację „Grand Prix”. Dotyczącą już wyścigów powojennych czy wręcz czasów współczesnych, kiedy poszczególne teamy znów próbują udowodnić kto jest lepszy. Na szczęście już bez propagandowej podszewki. Ale to już inna bajka.
|
autor recenzji:
Mamoń
11.04.2016, 17:59 |